Równo o godzinie 9 zadzwonił pierwszy z moich ustawionych w telefonie 15 budzików. Słucham tak dużo muzyki, że jednego budzika nawet bym nie usłyszała. Ogarnęłam się i zeszłam na dół na śniadanie. Jak się spodziewałam, był tam Jackson.
-O hej! Już wstałaś?-powiedział z uśmiechem na ustach.
-Hej. No jak widać.-mój głos nie był tak radosny jak jego.
-Amber, chciałem Cię przeprosić. To co wczoraj zrobiłem było idiotyczne. Nie wiem, co we mnie wstąpiło. Po prostu to wszystko to dla mnie nowość. Naprawdę Cię przepraszam. Wybaczysz mi?
-Jasne, że Ci wybaczę. Hej, przecież jesteśmy rodziną, tak? A poza tym ja nie umiem być na kogoś długo zła.
-Więc zgoda?
-Zgoda.
-No to chodź przytul swojego braciszka!-rozłożył ręce i przytuliliśmy się.
-Jackson? Jackson! Jackson dusisz!!!
Wypuścił mnie z "uścisku pytona" i zaśmialiśmy się głośno, po czym wzięliśmy się za przygotowywanie śniadania. Po półgodzinie leżała przed nami wielgaśna sterta naleśników.
-Ej! To moje!-krzyczałam na brata, który wziął kilka moich placków i zaczął maczać je w syropie klonowym.
-Nie możesz tyle jest, dupa Ci urośnie!
-Ty sie tam o moją dupę nie martw. A tak w ogóle od kiedy lubisz syrop klonowym? Przecież zawsze mówiłeś, że jest za słodki.
-No cóż, widać zmienił mi się gust.
-Ok. Powiedzmy, że ci wierzę.
Roześmialiśmy się.
Gdy tylko zjedliśmy śniadanie i umyliśmy naczynia, poszłam do siebie.
-Jest 10.30. Ok. Mam jeszcze dużo czasu.-Mówiłam do siebie.-Co by tu zrobić? Hmmmm...
Po chwili zastanowienia włączyłam komputer. Weszłam oczywiście na Facebooka i Twittera.
Nim się obejrzałam, zegar, wiszący nad łóżkiem, wybił godzinę 13.00.
Popędziłam na dół na obiad. Mój tata nie byłby sobą, gdyby w czasie posiłku nie wypytywał każdego z nas o wszystko. W takim wypadku potrzebowałam całą godzinę na zjedzenie dwóch dań.
O 14 rozoczęłam przygotowywanie do wyjścia.
poniedziałek, 21 października 2013
wtorek, 20 sierpnia 2013
Rozdział 9
Na Twitterze moje interakcje całe były zawalone tweetami od chłopaków z One Direction.
Harry:Amber! Coś ty zrobiła z Niallem?! :D
Zayn: Przez Ciebie Niall mówi że nie będzie jadł! Co TY mu zrobiłaś? :D
Liam: I jak było? Nie zniechęciliśmy Ciebie do nas? Wróciłaś bezpiecznie?
Z ciekawości weszłam na konto Nialla.
"Jak dotychczas była to najlepsza noc w moim życiu!"
"Zgodziła się!!!"
"Nie mogę się doczekać jutra! ♥"
Czytając to zrobiło mi się tak miło. Wielki banan nie schodził z mojej twarzy. Ułożyłam się na łóżku i nawet nie wiem kiedy zasnęłam. Obudził mnie głośny śmiech i uderzenia o ścianę. Zaskoczyłam z łóżka i rozespana poszłam do pokoju obok. Po drodze minęłam lustro. Wyglądałam jak zombie! Zapukałam do drzwi. Po kilku sekundach powoli weszłam do pomieszczenia.
-Moglibyście być...-zaczęłam trzymając rękę na głowie, kiedy zobaczyłam...
-George?! Co ty tu robisz?!-krzyknęłam.
George: http://www.youtube.com/watch?v=RMm5qf5GO6Y (koniecznie włącz! :D)
-Skrzyżowałam ręce na piersi i patrzyłam na niego wkurzona. Nie zwracałam uwagi na to, że byli tam jeszcze Harry i Louis.
-Ej! A ty co tu robisz?-spytał Harry.
-Mieszkam. A co mam robić durniu?
-Stary nie mówiłeś, że Amber to twoja siostra. W ogóle nie mówiłeś nawet, że masz siostrę!- rzekł chłopak do mojego brata.
-Skąd wy się w ogóle znacie?!-pytał skołowany Jackson.
-Chodzę z Georgem do klasy i to u nich byłam na noc.-wyjaśniłam.
-No jeszcze tylko tego brakowało! Nie dość, że przeprowadzasz się tu, chodzisz do mojej szkoły, to jeszcze mamy wspólnych znajomych?! Dlaczego się wpierdalasz w moje życie?!- krzyczał na mnie brat.
Do moich oczu napłynęły łzy. Czym prędzej uciekłam do siebiwe, zakluczyłam drzwi i usiadłam pod nimi. Schowałam głowę w kolana. Zaczęłam głośno płakać.
"Dlaczego on mi to robi?-pytałam sama siebie.-Przecież wie, że nikogo tu nie znałam, to oczywiste , że chciałam się z kimś zaprzyjaźnić. Nie wiedziałam, że to jego kumple."
Z rozmyślań wyrwało mnie pukanie.
-Amber? Możesz otworzyć? Proszę. To ja George.- zapadła cisza. Starałam się nie wydawać żadnych dźwięków.-Amber, będę tutaj stał dopóki mnie nie wpuścisz, a jak tego nie zrobisz to wywarze drzwi.-nie dawał za wygraną.-Wiem, że mnie słyszysz więc otwórz! Proszę. Chcę Ci pomóc, porozmawiać.
Prawdę mówiąc potrzebowałam się komuś wygadać, przytulić się. Otworzyłam drzwi. Zapłakana stałam w progu. Chłopak siedzący na ziemi, od razu zerwał się na równe nogi i przytulił mnie... tak mocno... tak czule...
Poczułam jakby nagle wszystkie moje problemy uleciały. Jednak po kilku chwilach powróciły. Moje oczy na powrót wypełniły się słoną cieczą, która powoli spływała po moich policzkach na bluzę Stylesa.
George zamknął drzwi, po czym wciąż obejmując się, usiedliśmy na łóżku.
-Dlaczego on taki do mnie teraz jest? Przecież ja mu nic nie zrobiłam.-żaliłam się przyjacielowi.
-Spróbuj się postawić na jego miejscu. Nie wie jak się ma zachować. To wszystko dla niego nowość.
-Dla mnie to też jest nowość, ale nie traktuje go tak, jak on mnie.
-Masz rację. Nikt nie ma prawa Cię tak traktować. Jednak wiem jedno, Jackson Cię kocha tylko sobie nie radzi.
-A ja sobie radzę? Dla mnie to jeszcze trudniejsze... Co ja mam zrobić?
-Na pewno nie możesz się załamywać.-George puścił mnie i spojrzał mi prosto w oczy.-Jesteś silną dziewczyną i ze wszystkim sobie poradzisz. Wiem to. Wierze w Ciebie.-otarł moje łzy i pocałował w czoło.
-Jesteś najlepszy! Nie wyobrażam sobie teraz co by było jakbym Ciebie nie poznała.
-Też sobie tego nie wyobrażam. A teraz mi czy masz tu gdzieś czekoladę?
-Eee... A po co Ci czekolada?
-Uhh...Czekolada uwalnia endorfiny, czyli jedząc ją towarzyszy nam uczucie podobne do zakochania.-poruszył zabawnie brwiami.
-Coś mi się wydaje, że czekolada wcale nie jest mi potrzebna...
-Coooo?-jego oczy zrobiły się wielkie jak kule do kręgli.-Zakochałaś się czy jak?
-No wiesz, nie chcę zapeszać, ale...-usiadłam po turecku.-chyba tak.
-No to opowiadaj!-uczynił to samo co ja.
-Znaczy nie wiem do końca co do niego czuję. Jutro idziemy na spacer. Nie mogę się doczekać.-zaczęłam uśmiechać się jak głupia.
|George|
KONIECZNIE TO WŁĄCZ I CZYTAJ DALEJ! :3 :D
Poczułem jak ktoś wbija w moje serce miliony maleńkich igieł. Nie wiedziałem co mam zrobić. Przecież nie powiem jej co do niej czuję. Nie mogę stać na drodze do jej szczęścia.
-Świetnie- "że chociaż jedno z nas będzie szczęśliwe" chciałem dodać, ale coś mnie powstrzymało.
-Wszystko ok?-spytała Amber. Starałem się ukryć swój smutek, ale najwyraźniej słabo mi to szło.
-Tak jasne. Czemu miałoby nie być?
-No nie wiem. Dziwnie wyglądasz.
-Wydaje Ci się.-wstałem i spojrzałem do lustra. Byłem cały blady. Zacisnąłem pięści.- Ja już pójdę. Pa.
-Czekaj!-zatrzymała mnie.-Co się stało? Czemu już idziesz?
Starałem się nie patrzeć w jej piękne oczy. Jednak było to silniejsze ode mnie. Stałem i wpatrywałem się w jej zielono-niebieskie tęczówki.
-Halo! George! Jesteś tam?- machała mi ręką przed twarzą.
-Sorry. Naprawdę muszę już iść. Cześć.- wyminąłem ją i czym prędzej poszedłem do domu.
|Amber|
Co się z nim dzieje? Czy ja powiedziałam coś nie tak? O co mu chodzi?
W mojej głowie pojawiły się różne pytania. Chyba nigdy nie uzyskam na nie odpowiedzi. Przecież nie moge go teraz zostawić. A może on... właśnie tego chce? Dam mu spokój, pozwolę odpocząć od siebie. Zbyt go obciążam swoimi sprawami. Włączyłam na fula muzykę. Po kilku piosenkach zmorzył mnie sen.
_______________________________________________________
Hej! :* Jeju jak długo nic nie pisałam... znowu... Czyta ktoś jeszcze tego bloga? Wątpię :( Ale to moja wina bo nic nie udostępniam. Przepraszam :( :* Miło by było jakbyście skomentowali.. :3 Kocham Was i postaram się poprawić!
LOVE! <33
Harry:Amber! Coś ty zrobiła z Niallem?! :D
Zayn: Przez Ciebie Niall mówi że nie będzie jadł! Co TY mu zrobiłaś? :D
Liam: I jak było? Nie zniechęciliśmy Ciebie do nas? Wróciłaś bezpiecznie?
Z ciekawości weszłam na konto Nialla.
"Jak dotychczas była to najlepsza noc w moim życiu!"
"Zgodziła się!!!"
"Nie mogę się doczekać jutra! ♥"
Czytając to zrobiło mi się tak miło. Wielki banan nie schodził z mojej twarzy. Ułożyłam się na łóżku i nawet nie wiem kiedy zasnęłam. Obudził mnie głośny śmiech i uderzenia o ścianę. Zaskoczyłam z łóżka i rozespana poszłam do pokoju obok. Po drodze minęłam lustro. Wyglądałam jak zombie! Zapukałam do drzwi. Po kilku sekundach powoli weszłam do pomieszczenia.
-Moglibyście być...-zaczęłam trzymając rękę na głowie, kiedy zobaczyłam...
-George?! Co ty tu robisz?!-krzyknęłam.
George: http://www.youtube.com/watch?v=RMm5qf5GO6Y (koniecznie włącz! :D)
-Skrzyżowałam ręce na piersi i patrzyłam na niego wkurzona. Nie zwracałam uwagi na to, że byli tam jeszcze Harry i Louis.
-Ej! A ty co tu robisz?-spytał Harry.
-Mieszkam. A co mam robić durniu?
-Stary nie mówiłeś, że Amber to twoja siostra. W ogóle nie mówiłeś nawet, że masz siostrę!- rzekł chłopak do mojego brata.
-Skąd wy się w ogóle znacie?!-pytał skołowany Jackson.
-Chodzę z Georgem do klasy i to u nich byłam na noc.-wyjaśniłam.
-No jeszcze tylko tego brakowało! Nie dość, że przeprowadzasz się tu, chodzisz do mojej szkoły, to jeszcze mamy wspólnych znajomych?! Dlaczego się wpierdalasz w moje życie?!- krzyczał na mnie brat.
Do moich oczu napłynęły łzy. Czym prędzej uciekłam do siebiwe, zakluczyłam drzwi i usiadłam pod nimi. Schowałam głowę w kolana. Zaczęłam głośno płakać.
"Dlaczego on mi to robi?-pytałam sama siebie.-Przecież wie, że nikogo tu nie znałam, to oczywiste , że chciałam się z kimś zaprzyjaźnić. Nie wiedziałam, że to jego kumple."
Z rozmyślań wyrwało mnie pukanie.
-Amber? Możesz otworzyć? Proszę. To ja George.- zapadła cisza. Starałam się nie wydawać żadnych dźwięków.-Amber, będę tutaj stał dopóki mnie nie wpuścisz, a jak tego nie zrobisz to wywarze drzwi.-nie dawał za wygraną.-Wiem, że mnie słyszysz więc otwórz! Proszę. Chcę Ci pomóc, porozmawiać.
Prawdę mówiąc potrzebowałam się komuś wygadać, przytulić się. Otworzyłam drzwi. Zapłakana stałam w progu. Chłopak siedzący na ziemi, od razu zerwał się na równe nogi i przytulił mnie... tak mocno... tak czule...
Poczułam jakby nagle wszystkie moje problemy uleciały. Jednak po kilku chwilach powróciły. Moje oczy na powrót wypełniły się słoną cieczą, która powoli spływała po moich policzkach na bluzę Stylesa.
George zamknął drzwi, po czym wciąż obejmując się, usiedliśmy na łóżku.
-Dlaczego on taki do mnie teraz jest? Przecież ja mu nic nie zrobiłam.-żaliłam się przyjacielowi.
-Spróbuj się postawić na jego miejscu. Nie wie jak się ma zachować. To wszystko dla niego nowość.
-Dla mnie to też jest nowość, ale nie traktuje go tak, jak on mnie.
-Masz rację. Nikt nie ma prawa Cię tak traktować. Jednak wiem jedno, Jackson Cię kocha tylko sobie nie radzi.
-A ja sobie radzę? Dla mnie to jeszcze trudniejsze... Co ja mam zrobić?
-Na pewno nie możesz się załamywać.-George puścił mnie i spojrzał mi prosto w oczy.-Jesteś silną dziewczyną i ze wszystkim sobie poradzisz. Wiem to. Wierze w Ciebie.-otarł moje łzy i pocałował w czoło.
-Jesteś najlepszy! Nie wyobrażam sobie teraz co by było jakbym Ciebie nie poznała.
-Też sobie tego nie wyobrażam. A teraz mi czy masz tu gdzieś czekoladę?
-Eee... A po co Ci czekolada?
-Uhh...Czekolada uwalnia endorfiny, czyli jedząc ją towarzyszy nam uczucie podobne do zakochania.-poruszył zabawnie brwiami.
-Coś mi się wydaje, że czekolada wcale nie jest mi potrzebna...
-Coooo?-jego oczy zrobiły się wielkie jak kule do kręgli.-Zakochałaś się czy jak?
-No wiesz, nie chcę zapeszać, ale...-usiadłam po turecku.-chyba tak.
-No to opowiadaj!-uczynił to samo co ja.
-Znaczy nie wiem do końca co do niego czuję. Jutro idziemy na spacer. Nie mogę się doczekać.-zaczęłam uśmiechać się jak głupia.
|George|
KONIECZNIE TO WŁĄCZ I CZYTAJ DALEJ! :3 :D
Poczułem jak ktoś wbija w moje serce miliony maleńkich igieł. Nie wiedziałem co mam zrobić. Przecież nie powiem jej co do niej czuję. Nie mogę stać na drodze do jej szczęścia.
-Świetnie- "że chociaż jedno z nas będzie szczęśliwe" chciałem dodać, ale coś mnie powstrzymało.
-Wszystko ok?-spytała Amber. Starałem się ukryć swój smutek, ale najwyraźniej słabo mi to szło.
-Tak jasne. Czemu miałoby nie być?
-No nie wiem. Dziwnie wyglądasz.
-Wydaje Ci się.-wstałem i spojrzałem do lustra. Byłem cały blady. Zacisnąłem pięści.- Ja już pójdę. Pa.
-Czekaj!-zatrzymała mnie.-Co się stało? Czemu już idziesz?
Starałem się nie patrzeć w jej piękne oczy. Jednak było to silniejsze ode mnie. Stałem i wpatrywałem się w jej zielono-niebieskie tęczówki.
-Halo! George! Jesteś tam?- machała mi ręką przed twarzą.
-Sorry. Naprawdę muszę już iść. Cześć.- wyminąłem ją i czym prędzej poszedłem do domu.
|Amber|
Co się z nim dzieje? Czy ja powiedziałam coś nie tak? O co mu chodzi?
W mojej głowie pojawiły się różne pytania. Chyba nigdy nie uzyskam na nie odpowiedzi. Przecież nie moge go teraz zostawić. A może on... właśnie tego chce? Dam mu spokój, pozwolę odpocząć od siebie. Zbyt go obciążam swoimi sprawami. Włączyłam na fula muzykę. Po kilku piosenkach zmorzył mnie sen.
_______________________________________________________
Hej! :* Jeju jak długo nic nie pisałam... znowu... Czyta ktoś jeszcze tego bloga? Wątpię :( Ale to moja wina bo nic nie udostępniam. Przepraszam :( :* Miło by było jakbyście skomentowali.. :3 Kocham Was i postaram się poprawić!
LOVE! <33
czwartek, 30 maja 2013
Rozdział 8
|Amber|
-Jesteśmy na miejscu. Dziękuję, że mnie odprowadziłeś.- rezkłam kiedy znaleźliśmy się pod dosyć dużym domem w kolorze budyniu wniliowego.
-To już tutaj? Za blisko mieszkasz! Może... Może dałabyś się wyciągnąć jutro na spacer?-powiedział nieśmiale.
-Z wielką chęcią.-posłałam mu najszczerszy uśmiech na jaki tylko było mnie stać. On również się usmiechnął i wbił wzrok w chodnik.
-To będę po Ciebie o 16, ok?
-Ok. No to do jutra.- powoli zmierzałam w stronę drzwi.
-Ej czekaj! Gdzie ty idziesz? Nie zapomniałaś o czymś?- patrzyłam na niego marszcząc czoło.- A wielki Horan Hug?- rozłożył ramiona, a ja czym prędzej do niego podbiegłam. Objął mnie mocno. Jak ja lubię się przytulać ^^ Szczególnie do wysokich chłopaków, a przy moim wzroście każdy jest wysoki :3
-Naprawdę muszę już iść Niall.
Irlandczyk nie zamierzał mnie puścić. Udawał, że w ogóle mnie nie słyszy. Próbowałam się jakoś wyrwać z jego ramion.
-Reszta jutro.- wyszeptał mi prosto do ucha, aż poczułam jak jego oddech delikatnie łaskotał mnie w tym miejscu, po czym wypuścił mnie.
Szłam tyłem, ciągle się uśmiechając. On stał z rękami w kieszeniach, wciąż pokazując śnieżnobiałe ząbki pokryte aparatem. Trzymając lewą rękę na klamce, posłałam blondynowi całusa. Ten udał, że ga łapie i przyłożył dłoń zwinętą w pięć do serca. Pomachałam mu i wskoczyłam do domu.
-Kto to był?- zapytał Jackson, przżuwając jabłko.
-Dzień dobry braciszku! Tak, świetnie się bawiłam. dzięki ze pytasz.- wywróciłąm oczami i udałam się do kuchni, gdzie przy stole siedziała tata i uzupełniał jakies papiery. Nawet nie zauważył, że przyszłam.
-Amber! Wróciłaś! Jak się bawiłaś?-uściskała mnie Jane.
-Yay! Jednak nie jestem wszystkim w tym domu obojętna! Super się bawiłam, dziękuję że pytasz.
-Byli jacyś chłopacy?- zapytała zawanie poruszając brwiami.
-Nawet sami.-wyszeptałam, ale mój tata i tak usłyszał.
-CO?! Jak to sami?! Byłaś jedyną dziewczyną w domu pełnym chłopaków?!-oburzył się tatulek.
-No. Co w tym złego?
-Jak to co? Oni mogli Cię zabić! Albo zgwałcić! Albo zgwałcic i zabić!
Ufff.. dobrze, że nie wie, że spałam z Georgem w jednym łóżku. Wtedy byłaby awantura...
-Ale przecież nic się nie stało, tak?- poklepałam rodzica po ramieniu.
-Oj, daj spokój John. Nie jest małym dzieckiem. Umie sobie sama poradzić.- Jane była ewidentnie po mojej stronie.
-Dziękuję! A teraz pozwólcie że się oddalę.- ukloniłam się i poleciałam na górę do siebie.
Zatrzasnęłam drzwi i rzuciłam się na łóżko.
Czy ja idę jutro na spacer z członkiem ONE DIRECTION?
-Idę na randkę z Horanem!!! AAAAAAAAAAA!!!!- krzyknęłam i zaczłęam skakac po łóżku.
-Co ty robisz dziewczyno?!- do mojego azylu wpadł Jackson.- Cały dom się trzęsie!
-Gdzieś to mam!- mówiłam nie przerywając zajęcia.-ZByt się cieszę, żeby przestać haha!
-Co sie takiego stało? Ktoś Cię na randkę zaprosił? - zaśmiał się głośno.
Przestałam skakać.
-A co w tym takiego śmiesznego?-zapytałam z grobową miną, a on ucichł.
-Na serio idziesz na randkę?-otworzył usta ze zdziwienia.- Z tym kolesiemsprzed domu?
-Tak, na serio. I weź stąd idź!-wypchnęłam go z pokoju. Już chciałam za hukiem zamknąć drzwi, kiedy mój brat wsadził noge pomiezy drzi i framugę, czym uniemożliwił zamnknięcie ich.
-Czego jeszcze chcesz?
-Zrób dla mnie tylko jedno. Przestań skakać i się drzeć. Proszę.-Pierwszy raz w życiu usłyszałam od niego "proszę" :O- Za niedługo kumple do mnie przychodzą.
-Dobra. Spoko. Nawet nie wystawie nosa za swój pokój i nie usłyszycie żadnych dziwnych dźwięków.
-Dzięki młoda.- zabrał stopę i mogłam wrócić do okazywania swojej radości.
-Jesteśmy na miejscu. Dziękuję, że mnie odprowadziłeś.- rezkłam kiedy znaleźliśmy się pod dosyć dużym domem w kolorze budyniu wniliowego.
-To już tutaj? Za blisko mieszkasz! Może... Może dałabyś się wyciągnąć jutro na spacer?-powiedział nieśmiale.
-Z wielką chęcią.-posłałam mu najszczerszy uśmiech na jaki tylko było mnie stać. On również się usmiechnął i wbił wzrok w chodnik.
-To będę po Ciebie o 16, ok?
-Ok. No to do jutra.- powoli zmierzałam w stronę drzwi.
-Ej czekaj! Gdzie ty idziesz? Nie zapomniałaś o czymś?- patrzyłam na niego marszcząc czoło.- A wielki Horan Hug?- rozłożył ramiona, a ja czym prędzej do niego podbiegłam. Objął mnie mocno. Jak ja lubię się przytulać ^^ Szczególnie do wysokich chłopaków, a przy moim wzroście każdy jest wysoki :3
-Naprawdę muszę już iść Niall.
Irlandczyk nie zamierzał mnie puścić. Udawał, że w ogóle mnie nie słyszy. Próbowałam się jakoś wyrwać z jego ramion.
-Reszta jutro.- wyszeptał mi prosto do ucha, aż poczułam jak jego oddech delikatnie łaskotał mnie w tym miejscu, po czym wypuścił mnie.
Szłam tyłem, ciągle się uśmiechając. On stał z rękami w kieszeniach, wciąż pokazując śnieżnobiałe ząbki pokryte aparatem. Trzymając lewą rękę na klamce, posłałam blondynowi całusa. Ten udał, że ga łapie i przyłożył dłoń zwinętą w pięć do serca. Pomachałam mu i wskoczyłam do domu.
-Kto to był?- zapytał Jackson, przżuwając jabłko.
-Dzień dobry braciszku! Tak, świetnie się bawiłam. dzięki ze pytasz.- wywróciłąm oczami i udałam się do kuchni, gdzie przy stole siedziała tata i uzupełniał jakies papiery. Nawet nie zauważył, że przyszłam.
-Amber! Wróciłaś! Jak się bawiłaś?-uściskała mnie Jane.
-Yay! Jednak nie jestem wszystkim w tym domu obojętna! Super się bawiłam, dziękuję że pytasz.
-Byli jacyś chłopacy?- zapytała zawanie poruszając brwiami.
-Nawet sami.-wyszeptałam, ale mój tata i tak usłyszał.
-CO?! Jak to sami?! Byłaś jedyną dziewczyną w domu pełnym chłopaków?!-oburzył się tatulek.
-No. Co w tym złego?
-Jak to co? Oni mogli Cię zabić! Albo zgwałcić! Albo zgwałcic i zabić!
Ufff.. dobrze, że nie wie, że spałam z Georgem w jednym łóżku. Wtedy byłaby awantura...
-Ale przecież nic się nie stało, tak?- poklepałam rodzica po ramieniu.
-Oj, daj spokój John. Nie jest małym dzieckiem. Umie sobie sama poradzić.- Jane była ewidentnie po mojej stronie.
-Dziękuję! A teraz pozwólcie że się oddalę.- ukloniłam się i poleciałam na górę do siebie.
Zatrzasnęłam drzwi i rzuciłam się na łóżko.
Czy ja idę jutro na spacer z członkiem ONE DIRECTION?
-Idę na randkę z Horanem!!! AAAAAAAAAAA!!!!- krzyknęłam i zaczłęam skakac po łóżku.
-Co ty robisz dziewczyno?!- do mojego azylu wpadł Jackson.- Cały dom się trzęsie!
-Gdzieś to mam!- mówiłam nie przerywając zajęcia.-ZByt się cieszę, żeby przestać haha!
-Co sie takiego stało? Ktoś Cię na randkę zaprosił? - zaśmiał się głośno.
Przestałam skakać.
-A co w tym takiego śmiesznego?-zapytałam z grobową miną, a on ucichł.
-Na serio idziesz na randkę?-otworzył usta ze zdziwienia.- Z tym kolesiemsprzed domu?
-Tak, na serio. I weź stąd idź!-wypchnęłam go z pokoju. Już chciałam za hukiem zamknąć drzwi, kiedy mój brat wsadził noge pomiezy drzi i framugę, czym uniemożliwił zamnknięcie ich.
-Czego jeszcze chcesz?
-Zrób dla mnie tylko jedno. Przestań skakać i się drzeć. Proszę.-Pierwszy raz w życiu usłyszałam od niego "proszę" :O- Za niedługo kumple do mnie przychodzą.
-Dobra. Spoko. Nawet nie wystawie nosa za swój pokój i nie usłyszycie żadnych dziwnych dźwięków.
-Dzięki młoda.- zabrał stopę i mogłam wrócić do okazywania swojej radości.
Podłączyłam telefon do głośników, ustawiłam głośnośc i basy na maska i włączyłam pierwsza lepszą piosenkę. Akurat była to piosenka "All you need is love"- One Direction. Leżałam z głową wbitą w poduszkę. Z moich oczu płynęły łzy. BYły to chyba łzy szczęscia. Całę szczeście raczej się nie maluję, bo gdybym miała dzisiaj tusz na rzęsach to moja pudroworózowa poduszka byłaby już czarna. Piosenki leciały jedna po drugiej, zupełnie jak moje łzy.
Kiedy znudziło mi się już to płakanie, postanowiłam wziąć długa relaksującą kąpiel. Łazienka znajduje się po drugiej stronie korytarza. Aby się do niej dostać musiałam przejść obok wszystkich pokoi na pierwszym piętrze. Gdy dostałam się już na miejsce, wlałam wody do wanny, dodałam czekoladowego pudru do kąpieli i włączyłam jacuzzi. Zażywałam relaksu, a bąbelki delikatnie uderzały o moje ciało. Uszu dobiegała muzyka. Zawsze, cokowliek robię mam włączoną muzykę.
Kiedy znudziło mi się już to płakanie, postanowiłam wziąć długa relaksującą kąpiel. Łazienka znajduje się po drugiej stronie korytarza. Aby się do niej dostać musiałam przejść obok wszystkich pokoi na pierwszym piętrze. Gdy dostałam się już na miejsce, wlałam wody do wanny, dodałam czekoladowego pudru do kąpieli i włączyłam jacuzzi. Zażywałam relaksu, a bąbelki delikatnie uderzały o moje ciało. Uszu dobiegała muzyka. Zawsze, cokowliek robię mam włączoną muzykę.
Po jakiejś godzinie skomnczyłam kąpiel i zawinięta w ręcznik wróciłąm do pokoju. Całe szczeście nikogo nie spotkałam. Założyłam czarne dresy i różową bluzeczkę na szelkach, a na stopy wciągnęłam brązowe buty Emu. Włączyłam komputer. Rozpoczęłam moje noł lajfienie.
______________________________________________
I znowu Was przepraszam, że nie dodawałam nic ponad miesiąc :( Moje lenistwo mnie przeraża! Postaram się teraz dodać coś nowego szybciej :*
Podajcie swoje nazwy na tt pod tym postem, wszyscy, proszę! :* to dla mnie ważne. Dziękuję Wam za wszystko. jesteście cudowni! <3
@NicolettaM13
LOVE! :** <3
______________________________________________
I znowu Was przepraszam, że nie dodawałam nic ponad miesiąc :( Moje lenistwo mnie przeraża! Postaram się teraz dodać coś nowego szybciej :*
Podajcie swoje nazwy na tt pod tym postem, wszyscy, proszę! :* to dla mnie ważne. Dziękuję Wam za wszystko. jesteście cudowni! <3
@NicolettaM13
LOVE! :** <3
sobota, 13 kwietnia 2013
Rozdział 7
Wciąż stałem nieruchomo w ciasnym pomieszczeniu. Nie mogłem przestać myśleć o tym co zrobiła Amber. To było...miłe. Nieźle to sobie zaplanowała. A to spryciula! Wyglądała jak taki mały, słodki piesek, kiedy płakała. Nie ogarniałem wtedy o co jej chodzi, ale i tak chciałem ją zabrać gdzieś daleko od tego całego zła... Gdzieś, gdzie bylibyśmy tylko my dwoje...
|Amber|
-Dziękuję Niall za śniadanko. Jeszcze niegdy nie jadłam mleka z popcornem zamiast płatków.- ucałowałam chłopaka w policzek.
Nie czekając na jego odpowiedź, podążyłam wolnym krokiem w strone pokoju, w którym spałam.
Założyłam swoje spodnie, ale nie mogłam znaleźć bluzki. Do pomieszczenia wszedł jego mieszkaniec.
-Nie wiesz, gdzie jest mój T-shirt?
-W łazience. Wyprałem go.-odpowiedział i włączył komputer, aby skończyć naszą prezentację.
-Dziękuję.-dałam mu buziaka i w podskokach poszłam do miejsca, które mi wskazał.
Wróciłam po kilku minutach już ubrana.
-Dziękuję za tą piżamkę.-ułożyłam ładnie poskładane ubrania na łóżżku i przytuliłam od tyłu chłopaka siedzącego przed komputerem.
-Aha.-odpowiedział, nie odrywając wzroku od komputera.
-Z kim piszesz?-zapytałam, wciąż opierając sie na jego plecach.
-Aha.-usłyszałam ponownie.
-George! Czy ty mnie w ogóle słuchasz?1-wydarłam sie mu prosto do ucha.
-AŁA! Wiesz, że to boli?!- w końcu zareagował.
-Miało!-machnął na mnie ręką i kontynuował to co mu przerwano.
Wkurzyłam się. Poszłam do salonu, gdzie zespół oglądał TV. Usiadłam na kanapie i skrzyżowałam ręce na piersi.
-Co jest?-spytał Liam.
Juz otwierałam usta, aby opowiedzieć, kiedy do pokoju wbiegł uhahany George.
-Josh przyjeżdza! Josh przyjeżdża!- skakał z radości.
-Kto?-rzekł Zayn.
-Uhhhh... W ostatnie wakacje byłem na obiozie gdzie poznałem Josha. Zaprzyjaźniliśmy się. Od tamtego czasu utrzymujemy kontakt. Dzisiaj napisał mi, że przyjeżdża do Bristola!!!
-To ten, co z nim ciągle na Skypie gadasz? -dopytywał Harry.
-TAK!!!-chłopak wciąż był w euforii.
-WOW! Super.-powiedziałam nieco ironicznie.-Cóż. Zbieram się.
-Idziesz juz zasmucił się Horan.
-Dochodzi 12. Powiedziałm tacie, że będę rano, a nie po południu. Muszę iść Nialler.
-A czy... no...ten.. mogę Cię odprowadzić?
-Hmmm... Myśle, że mógłbyś.
-Świetnie! poczekaj chwilę.- rzekł i wyleciał na górę jak z procy.
-Coś się kroi.- szepnął Zayn do Liama, ale ja i tak to usłyszałam.
Zignorowałam ich i poszłam po swoje rzeczy.
-Gotowa?-zapytał blondyn ubrany w szarą bluże i zielony fulcap.
-Nie widać? Riszaj sie Horanie, bo nas noc zastanie.
Pożegnałam się z chłopakami i podziękowałam im za nockę, po czym wyszliśmy. Na dworze słońce ogrzewało wszystko dookoła. Jednak nie było tak ciepło jak mogło się wydawać. Ptaszki ćwierkały swoją wesołą melodyjkę, dzieci grały w klasy na chodniku, a na ławce pod drzewem siedziało starsze małżeństwo.
"To jest prawdziwa miłość"-pomyślałam. Po tylu latach wciąż są w sobie zakochani. To jest cudowne. Chciałabym, żeby coś takiego spotkało także mnie...
-To... wracacie po weekendzie do domów? -próbowałąm przerwać niezręczną ciszę.
-Nie. Zostajemy u Stylesów dopóki nie zjadziemy mieszkania dla nas wszystkich. No wiesz, z Mullingar trochę cieżko byłoby przyjeżdżać tutaj co drugi dzień, więc mama i ojczym Harrego pozwolili nam chwilowo u nich zamieszkać.
-Oooo... Nie wiedziałam. Nie tęsknisz za rodziną będąc tak długo daleko od domu?
-Tęsknie i to jeszcze jak.-chłopak spuścił głowę-Ale codziennie z nimi rozmawiam więc jakoś daję radę.- wsadził ręce do kieszeni.
Był taki przbity. Niepotrzebnie zaczynałam temat... Chwyciłam go pod ramię i oparłam głowę na jego ramieniu. On natychmiast zareagował i objął mnie w talii. Przez moje ciało przeszły dreszcze. Widać, że tego było mu potrzeba. Przez resztę drogi rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym, wciż tkwiąc w takiej samej pozycji.
_______________________________________________
PRZEPRASZAM! Tak strasznie Was przepraszam za to że przez taki długi czas nic nie dodawałam :'
( Chciałabym dodawać rozdziały częściej ale do tego potrzebuje motywacji. Prosze komentujcie i obserwujcie tego bloga. To sprawia że chce mi sie pisać! :) Dziękuję Wam za taka dużą liczbe wyswietlen. Jestescie niesamowici! *.*
Jesli chcecie by© zawsze informowani o nowych notkach to piszcie w komenatrzu swoje nicki z Twittera (proszę żeby pod tym postem napisali je rówież ci, którzy są juz o nich imformowani :>) :*
Moje tt: @NicolettaM13, @NMS_1D, @Larry69_BFF ;)
poniedziałek, 18 lutego 2013
Rozdział 6
|George|
Szczerze mówiąc spodobał mi się pomysł Amber. Z resztą jak wszystkie jej pomysły.
-Co. Tam. Się. Działo. Młody?- cedził Harry.
-A co się miało dziać?
-No nie mów. Te dzikie odgłosy i... Ty! Czy wy aby nie "szukaliście pilota"?-wydarł się braciszek, a pozostali zaczęli się głośno śmiać.
-Zamknij się! Nie! Nie "szukaliśmy pilota", debilu!
-Ale chciałbyś nie?-uśmiechnął się pod nosem Zayn.
-A kto by nie chciał?-powiedziałem spuszczając głowę.- Amber to świetna dziewczyna.
-No tak. A jakie ma zajebiste...
-Przestańcie traktować ją jak przedmiot!-krzyknąłem.-Jakbyście nie zauważyli ona ma uczucia! Nie jest tylko fajnym ciałem, ślicznymi oczami, cudnymi włosami... Ale także słodką, uroczą, zabawną, miłą, pomocną i inteligentną dziewczyną!
Całej piątce szczęki opadły do samej ziemi.
-Uuuu.... ktoś tu się chyba zakochał.-powiedział Louis.
-Nie zakochałem się w niej! Jest moją przyjaciółką i nie pozwolę, żeby ktoś ja tak traktował!
Zapadła cisza. Zespół popatrzył po sobie.
-Zakochał się!-powiedzieli chórem.
Teraz to się mega wkurzyłem.
Wściekły wyparowałem z pomieszczenia. W mojej głowie kołowały się różne myśli.
Jak oni mogą mi wmawiać, że się zakochałem? Nie mogłem się zakochać w Amber! Chyba... Jest moją przyjaciółką, więc kocham ją jak siostrę, tak? Nic poza tym. Chociaż... Może w sumie... Sam nie wiem...
Po jakimś czasie postanowiłem przestać się nad tym zastanawiać. Wziąłem kołdrę i wróciłem do pokoju.
Amber stała przy oknie i spoglądała w niebo. Wyglądała tak słodko w moich za dużych ciuchach. Jej długie do pasa włosy teraz były spięte w wysokiego kucyka, który sięgał do połowy jej pleców. Rzuciłem kołdrę na łóżko i podszedłem do niej.
-Gwiazdy są takie piękne.-zaczęła- Są tak daleko od Ciebie i wiesz, że nigdy ich nie dotkniesz, ale i tak je uwielbiasz. To jest zupełnie jak miłość do idola.- westchnęła- Chociaż czasem te marzenia mogą się spełnić-odwróciła się w moją stronę- przy pomocy przyjaciół. Dziękuję.- wtuliła się mocno w moja klatę, a ja pocałowałem ją we włosy, które pięknie pachniały zielonym jabłuszkiem. Moje serce biło bardzo szybko. Chciałem, aby ta chwila trwała wiecznie.
|Amber|
Słyszałam jak biło jego serce. Biło tak szybko jak moje. W jego ramionach czułam się bezpiecznie. Wiedziałam, że nie pozwoli mnie skrzywdzić. Jest kochany. Taki troskliwy i w ogóle. Gdybym mogła, to juz nigdy nie wypuściłabym go z rąk. Nagle zadzwonił telefon Georga.
-Nie odbierzesz?-zapytałam po kilku sygnałach.
-To na pewno nic ważnego.-zapewniał mnie chłopak.
Nie chciałam go puszczać, ale musiałam. Stałam przed nim i patrzyłam mu prosto w oczy z rękami skrzyżowanymi na piersi. On tylko wykręcił oczami i ruszył po telefon. Nie zdążył odebrać.
-Kto to był?
-Nikt ważny.- w jego oczach można było dostrzec wściekłość. Zobaczyłam jak wyłącza telefon i chowa go do szuflady. Podeszłam do łóżka i zaczęłam je ścielać.
-Wiesz już co zrobimy?-pytałam.
-Tak.-uśmiechnął się Lokowaty.
-No to na co czekasz? Opowiadaj!-uradowana usiadłam na łóżku, opierając się o ścianę. Przyjaciel zrobił to samo co ja. Opowiedział mi wszystko ze szczegółami.
-Jesteś geniuszem zbrodni!
Oboje zaśmialiśmy się złowieszczo.
-Teraz musimy czekać, aż ta banda idiotów pójdzie spać.
-Tylko kiedy to będzie...-wywróciłam oczami.
-Sądząc po tym co tam się teraz dzieje, to zaraz po kolei pójdą na górę.
-Co tam się dzieje?- zapytałam zdziwiona.
-No właśnie nic. Jak tam byłem to oglądali TV, a Niall już prawie spał w fotelu. -George nie mylił się. Kilka minut później usłyszeliśmy Nialla wychodzącego po schodach. Następnie poszli Zayn i Liam. Lou i Harry posiedzieli jeszcze chwilę, ale po niedługim czasie również zmorzył ich sen i udali się do siebie- Lou na górę, a Harry do pokoju obok nas. Odczekaliśmy 20 minut, po czym usłyszeliśmy chrapanie dobiegające z sąsiedniego pomieszczenia. Powoli i bez żadnego szmeru zeszliśmy z łóżka i wyszliśmy z pokoju. Podchyliliśmy drzwi Harolda, aby zobaczyć czy na pewno nam nie przeszkodzi. Spał jak suseł. Teraz mogliśmy wcielić nasz plan w życie. Poszliśmy do łazienki. Podmieniliśmy odżywkę do włosów Harrego na płyn prostujący włosy ich mamy.
"Biedny nielokowaty Loczek"-zachichotałam. Teraz przyszedł czas na Louisa. Zakradliśmy się do jego przejściowej sypialni. Z torby wyciągnęliśmy wszystkie bluzki w paski. Coś sporo ich była jak na jeden weekend... Wzięliśmy pisaki i namalowaliśmy pionowe paski tak, że razem utworzyły kratkę.
-Ostrzegałam Cię Tomlinson.- wyszeptałam ze złością w głosie.
Wpakowaliśmy wszystko z powrotem do torby i uciekliśmy do siebie. Rzuciliśmy się na łóżko i zaczęliśmy się śmiać. Po kilku minutach zasnęliśmy.
Obudził mnie pisk Lou. Serio! Dziewczęcy pisk wydobywający się z ust naszej ofiary. Leżałam wtulona w Georga, a on obejmował mnie ramieniem, tak jakby chciał mnie przed czymś obronić. Nie powiem, że mi się to nie podobało :3. Czułam się jak księżniczka broniona przez swojego księcia przed smokiem. Do pokoju wparował Tomlinson.
-Ty!-wskazał na mnie rękę. Moja "tarcza" właśnie się obudziła i odskoczyła, gdy zobaczyła w jakiej pozycji leżymy. Intruz trochę się speszył, za resztą jak my.
-To twoja sprawka! Zapłacisz za to!-rzekł wściekły i wyszedł.
Usłyszeliśmy chłopców. Spojrzeliśmy po sobie i buchnęliśmy śmiechem.
-Widziałeś jego minę?
-Yhy. To było coś jak:
-Haha. Ej myślisz, że on tak na poważnie z tym, że "zapłacę za to"?
-Wyglądał na poważnego. W sumie to byłoby w jego stylu. Nie raz już robiliśmy mu podobne numery i zawsze jego zemsta była słodka i bolesna.
-Czemu mi tego nie powiedziałeś wcześniej?!-wydarłam się na przyjaciela.
-Myślałem, że wiesz jaki jest Lou skoro jesteś "Directioner"- tu zrobił palcami cudzysłów.
-A chcesz oberwać?!- krzyknęłam i rzuciłam się na Georga tak, że obje wylądowaliśmy na ziemi, jeden na drugim.
Nasz śmiech było słychać w całym domu. Podniosłam głowę i spostrzegłam, że przygląda nam się bacznie czarny kto.
-CO TO JEST?!- zapytałam ze strachem w oczach.
Chłopak odgiął głowę do tylu, aby zobaczyć powód mojego zdziwienia.
-To tylko kotka Harrego- Dusty.
Szybko uciekłam z powrotem na łóżko.
-Weź ją stąd! Proooooooszę.
-Kota się boisz?-zaśmiał się podnosząc zwierzę.
-Nie boje się! Po prostu nienawidzę kotów! A co dopiero czarnych!
-No popatrz, Dusty, zła, śliczna pani Cię nie lubi.-mówił przyciskając ją do twarzy.-Chodź. My pójdziemy coś zjeść, a ona będzie głodować.
-Ej! No gdzie idziesz? Zaczekaj na mnie.-pobiegłam za nimi, ale uciekli mi do kuchni. Gdy go dogoniłam, nagle odwrócił się i o mało co nie oberwałam kotem w twarz. Zapiszczałam z przerażenia i cudem uniknęłam wypadku.
-No bardzo śmieszne!-krzyknęłam, kiedy wszyscy zebrani w kuchni zaczęli się ze mnie śmiać.
-Śpiąca Królewna wstała i od razu narzeka.-powiedział Zayn, który właśnie przygotowywał sobie śniadanie.
-Ja wcale nie narzekam!-tupnęłam noga jak małe dziecko.-To George mnie nastraszył kotem!-wskazałam palcem na winowajcę.
-Jak możesz się bać takiego małego, bezbronnego stworzenia?-rzekł Liam.
-Widziałeś jakie ona ma pazury?1 Wcale nie jest bezbronna!! Mogła mi zlobić ksywde.-udałam płacz.
Niall podszedł i mnie przytulił.
-Nie płacz malutka. Tatuś jest przy tobie.-powiedział głaszcząc moje włosy.-Jak możecie dla niej tacy być. Toż to jeszcze dziecko!
-Tatusiu zlobis mi śniadanie?
-Ależ oczywiście moja kochana. Na co masz ochotę?-zapytał podchodząc do lodówki.
-Płatki z mlekiem, jogurt brzoskwiniowy, Monte, truskawki, herbatę malinową...-wyliczałam już normalnie.
-Moja krew!- złożył ręce i przygotował to wszystko.
-Kiedy podniosłam łyżkę, usłyszałam jakiś krzyk z łazienki. Do kuchni wbiegł wściekły Harry.
-KTO DOTYKAŁ MOJEJ ODŻYWKI?!
W prostych włosach wyglądał przekomicznie. Nikt nie mógł powstrzymać śmiechu.
-George zabije Cię!!!-Harold rzucił się w pościg za uciekającym, młodszym bratem.
-Pomogę Ci.-powiedziałam i uczyniłam to co oni.
-I ty, Brutusie, przeciwko mnie?
Ganialiśmy się po całym domu.
-Teraz już nie uciekniesz!-rzekł starszy Styles, gdy zapędziliśmy młodszego w kozi róg.
Teraz mogłam wcielić w życie mój szatański plan.
-Czekaj, Harry. To wcale nie George to zrobił.-stanęłam pomiędzy braćmi.- Tylko ja!-rozpłakałam się.-On chciał mnie chronić i wziął winę na siebie. W nocy było ciemno i jakoś tak upadła mi twoja odżywka i zalała całą podłogę. Wzięłam pierwsze co miałam pod ręką i przelałam do butelki, żebyś się nie pokapował. -zapłakałam jeszcze rzewniej.
Oboje byli skołowani, ale Geo bardziej. Podczas, gdy on patrzył się nieobecnym wzrokiem, ten drugi mnie przytulił.
-Ciii... Nie płacz. Nic się nie stało.-powiedział ocierając moje łzy.- Nie jestem zły. Już lepiej?-spytał trzymając mnie za ramiona.
Ja tylko pokiwałam twierdząco głową.
-Dobra jesteś.-szepnął George, gdy jego brat opuścił pomieszczenie. Staliśmy we dwójkę w jakimś ciemnym jakby składziku na miotły czy coś.
-Hah. Jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wiesz.-mrugnęłam zielono-niebieskim okiem i udałam się z powrotem do kuchni w celu dokończenia posiłku, który bezczelnie mi przerwano.
________________________________________________
Naprawdę bardzo chcę Was przeprosić, że nic nie dodawałam przez taki długi czas, ale miałam pełno roboty do szkoły. :( Przepraszam, że zawiodłam was z tą zemstą :( nie jestem zbyt dobra w wymyślaniu czegoś takiego :( Strasznie dziękuję wam za ponad 800 wyświetleń mojego bloga i 13 komentarzy pod ostatnim postem! <3 Dziękuję też za te wszystkie nominacje! JESTEŚCIE NIESAMOWICI! <3333 Nawet nie wiecie jaką radość sprawia taki jeden, zwykły, mały komentarz dlatego proszę komentujcie :* Chciałabym wiedzieć czy to co piszę podoba się wam czy lepiej dać sobie spokój i nie pisać. Jeśli chcecie być informowani o nowych rozdziałach to podawajcie swoje Twittery w komentarzach :*
Follownijcie mnie na tt: @NicolettaM13 i @NMS_1D :>
Bardzo proszę kliknijcie tylko przycisk "Lubię to" na mojej stronce na fb poświęconej 1D. Bardzo wiele to dla mnie znaczy :***
http://www.facebook.com/pages/We-need-One-Direction-in-Poland/527219170651046
Właśnie szukamy nowych adminek, więc piszcie śmiało jeśli jesteście chętne :))
Zapraszam też na mój drugi blog z opowiadaniem o ROOM 94 :3
http://our-own-script.blogspot.com/
LOVE! <3 :*
Szczerze mówiąc spodobał mi się pomysł Amber. Z resztą jak wszystkie jej pomysły.
-Co. Tam. Się. Działo. Młody?- cedził Harry.
-A co się miało dziać?
-No nie mów. Te dzikie odgłosy i... Ty! Czy wy aby nie "szukaliście pilota"?-wydarł się braciszek, a pozostali zaczęli się głośno śmiać.
-Zamknij się! Nie! Nie "szukaliśmy pilota", debilu!
-Ale chciałbyś nie?-uśmiechnął się pod nosem Zayn.
-A kto by nie chciał?-powiedziałem spuszczając głowę.- Amber to świetna dziewczyna.
-No tak. A jakie ma zajebiste...
-Przestańcie traktować ją jak przedmiot!-krzyknąłem.-Jakbyście nie zauważyli ona ma uczucia! Nie jest tylko fajnym ciałem, ślicznymi oczami, cudnymi włosami... Ale także słodką, uroczą, zabawną, miłą, pomocną i inteligentną dziewczyną!
Całej piątce szczęki opadły do samej ziemi.
-Uuuu.... ktoś tu się chyba zakochał.-powiedział Louis.
-Nie zakochałem się w niej! Jest moją przyjaciółką i nie pozwolę, żeby ktoś ja tak traktował!
Zapadła cisza. Zespół popatrzył po sobie.
-Zakochał się!-powiedzieli chórem.
Teraz to się mega wkurzyłem.
Wściekły wyparowałem z pomieszczenia. W mojej głowie kołowały się różne myśli.
Jak oni mogą mi wmawiać, że się zakochałem? Nie mogłem się zakochać w Amber! Chyba... Jest moją przyjaciółką, więc kocham ją jak siostrę, tak? Nic poza tym. Chociaż... Może w sumie... Sam nie wiem...
Po jakimś czasie postanowiłem przestać się nad tym zastanawiać. Wziąłem kołdrę i wróciłem do pokoju.
Amber stała przy oknie i spoglądała w niebo. Wyglądała tak słodko w moich za dużych ciuchach. Jej długie do pasa włosy teraz były spięte w wysokiego kucyka, który sięgał do połowy jej pleców. Rzuciłem kołdrę na łóżko i podszedłem do niej.
-Gwiazdy są takie piękne.-zaczęła- Są tak daleko od Ciebie i wiesz, że nigdy ich nie dotkniesz, ale i tak je uwielbiasz. To jest zupełnie jak miłość do idola.- westchnęła- Chociaż czasem te marzenia mogą się spełnić-odwróciła się w moją stronę- przy pomocy przyjaciół. Dziękuję.- wtuliła się mocno w moja klatę, a ja pocałowałem ją we włosy, które pięknie pachniały zielonym jabłuszkiem. Moje serce biło bardzo szybko. Chciałem, aby ta chwila trwała wiecznie.
|Amber|
Słyszałam jak biło jego serce. Biło tak szybko jak moje. W jego ramionach czułam się bezpiecznie. Wiedziałam, że nie pozwoli mnie skrzywdzić. Jest kochany. Taki troskliwy i w ogóle. Gdybym mogła, to juz nigdy nie wypuściłabym go z rąk. Nagle zadzwonił telefon Georga.
-Nie odbierzesz?-zapytałam po kilku sygnałach.
-To na pewno nic ważnego.-zapewniał mnie chłopak.
Nie chciałam go puszczać, ale musiałam. Stałam przed nim i patrzyłam mu prosto w oczy z rękami skrzyżowanymi na piersi. On tylko wykręcił oczami i ruszył po telefon. Nie zdążył odebrać.
-Kto to był?
-Nikt ważny.- w jego oczach można było dostrzec wściekłość. Zobaczyłam jak wyłącza telefon i chowa go do szuflady. Podeszłam do łóżka i zaczęłam je ścielać.
-Wiesz już co zrobimy?-pytałam.
-Tak.-uśmiechnął się Lokowaty.
-No to na co czekasz? Opowiadaj!-uradowana usiadłam na łóżku, opierając się o ścianę. Przyjaciel zrobił to samo co ja. Opowiedział mi wszystko ze szczegółami.
-Jesteś geniuszem zbrodni!
Oboje zaśmialiśmy się złowieszczo.
-Teraz musimy czekać, aż ta banda idiotów pójdzie spać.
-Tylko kiedy to będzie...-wywróciłam oczami.
-Sądząc po tym co tam się teraz dzieje, to zaraz po kolei pójdą na górę.
-Co tam się dzieje?- zapytałam zdziwiona.
-No właśnie nic. Jak tam byłem to oglądali TV, a Niall już prawie spał w fotelu. -George nie mylił się. Kilka minut później usłyszeliśmy Nialla wychodzącego po schodach. Następnie poszli Zayn i Liam. Lou i Harry posiedzieli jeszcze chwilę, ale po niedługim czasie również zmorzył ich sen i udali się do siebie- Lou na górę, a Harry do pokoju obok nas. Odczekaliśmy 20 minut, po czym usłyszeliśmy chrapanie dobiegające z sąsiedniego pomieszczenia. Powoli i bez żadnego szmeru zeszliśmy z łóżka i wyszliśmy z pokoju. Podchyliliśmy drzwi Harolda, aby zobaczyć czy na pewno nam nie przeszkodzi. Spał jak suseł. Teraz mogliśmy wcielić nasz plan w życie. Poszliśmy do łazienki. Podmieniliśmy odżywkę do włosów Harrego na płyn prostujący włosy ich mamy.
"Biedny nielokowaty Loczek"-zachichotałam. Teraz przyszedł czas na Louisa. Zakradliśmy się do jego przejściowej sypialni. Z torby wyciągnęliśmy wszystkie bluzki w paski. Coś sporo ich była jak na jeden weekend... Wzięliśmy pisaki i namalowaliśmy pionowe paski tak, że razem utworzyły kratkę.
-Ostrzegałam Cię Tomlinson.- wyszeptałam ze złością w głosie.
Wpakowaliśmy wszystko z powrotem do torby i uciekliśmy do siebie. Rzuciliśmy się na łóżko i zaczęliśmy się śmiać. Po kilku minutach zasnęliśmy.
Obudził mnie pisk Lou. Serio! Dziewczęcy pisk wydobywający się z ust naszej ofiary. Leżałam wtulona w Georga, a on obejmował mnie ramieniem, tak jakby chciał mnie przed czymś obronić. Nie powiem, że mi się to nie podobało :3. Czułam się jak księżniczka broniona przez swojego księcia przed smokiem. Do pokoju wparował Tomlinson.
-Ty!-wskazał na mnie rękę. Moja "tarcza" właśnie się obudziła i odskoczyła, gdy zobaczyła w jakiej pozycji leżymy. Intruz trochę się speszył, za resztą jak my.
-To twoja sprawka! Zapłacisz za to!-rzekł wściekły i wyszedł.
Usłyszeliśmy chłopców. Spojrzeliśmy po sobie i buchnęliśmy śmiechem.
-Widziałeś jego minę?
-Yhy. To było coś jak:
-Haha. Ej myślisz, że on tak na poważnie z tym, że "zapłacę za to"?
-Wyglądał na poważnego. W sumie to byłoby w jego stylu. Nie raz już robiliśmy mu podobne numery i zawsze jego zemsta była słodka i bolesna.
-Czemu mi tego nie powiedziałeś wcześniej?!-wydarłam się na przyjaciela.
-Myślałem, że wiesz jaki jest Lou skoro jesteś "Directioner"- tu zrobił palcami cudzysłów.
-A chcesz oberwać?!- krzyknęłam i rzuciłam się na Georga tak, że obje wylądowaliśmy na ziemi, jeden na drugim.
Nasz śmiech było słychać w całym domu. Podniosłam głowę i spostrzegłam, że przygląda nam się bacznie czarny kto.
-CO TO JEST?!- zapytałam ze strachem w oczach.
Chłopak odgiął głowę do tylu, aby zobaczyć powód mojego zdziwienia.
-To tylko kotka Harrego- Dusty.
Szybko uciekłam z powrotem na łóżko.
-Weź ją stąd! Proooooooszę.
-Kota się boisz?-zaśmiał się podnosząc zwierzę.
-Nie boje się! Po prostu nienawidzę kotów! A co dopiero czarnych!
-No popatrz, Dusty, zła, śliczna pani Cię nie lubi.-mówił przyciskając ją do twarzy.-Chodź. My pójdziemy coś zjeść, a ona będzie głodować.
-Ej! No gdzie idziesz? Zaczekaj na mnie.-pobiegłam za nimi, ale uciekli mi do kuchni. Gdy go dogoniłam, nagle odwrócił się i o mało co nie oberwałam kotem w twarz. Zapiszczałam z przerażenia i cudem uniknęłam wypadku.
-No bardzo śmieszne!-krzyknęłam, kiedy wszyscy zebrani w kuchni zaczęli się ze mnie śmiać.
-Śpiąca Królewna wstała i od razu narzeka.-powiedział Zayn, który właśnie przygotowywał sobie śniadanie.
-Ja wcale nie narzekam!-tupnęłam noga jak małe dziecko.-To George mnie nastraszył kotem!-wskazałam palcem na winowajcę.
-Jak możesz się bać takiego małego, bezbronnego stworzenia?-rzekł Liam.
-Widziałeś jakie ona ma pazury?1 Wcale nie jest bezbronna!! Mogła mi zlobić ksywde.-udałam płacz.
Niall podszedł i mnie przytulił.
-Nie płacz malutka. Tatuś jest przy tobie.-powiedział głaszcząc moje włosy.-Jak możecie dla niej tacy być. Toż to jeszcze dziecko!
-Tatusiu zlobis mi śniadanie?
-Ależ oczywiście moja kochana. Na co masz ochotę?-zapytał podchodząc do lodówki.
-Płatki z mlekiem, jogurt brzoskwiniowy, Monte, truskawki, herbatę malinową...-wyliczałam już normalnie.
-Moja krew!- złożył ręce i przygotował to wszystko.
-Kiedy podniosłam łyżkę, usłyszałam jakiś krzyk z łazienki. Do kuchni wbiegł wściekły Harry.
-KTO DOTYKAŁ MOJEJ ODŻYWKI?!
W prostych włosach wyglądał przekomicznie. Nikt nie mógł powstrzymać śmiechu.
-George zabije Cię!!!-Harold rzucił się w pościg za uciekającym, młodszym bratem.
-Pomogę Ci.-powiedziałam i uczyniłam to co oni.
-I ty, Brutusie, przeciwko mnie?
Ganialiśmy się po całym domu.
-Teraz już nie uciekniesz!-rzekł starszy Styles, gdy zapędziliśmy młodszego w kozi róg.
Teraz mogłam wcielić w życie mój szatański plan.
-Czekaj, Harry. To wcale nie George to zrobił.-stanęłam pomiędzy braćmi.- Tylko ja!-rozpłakałam się.-On chciał mnie chronić i wziął winę na siebie. W nocy było ciemno i jakoś tak upadła mi twoja odżywka i zalała całą podłogę. Wzięłam pierwsze co miałam pod ręką i przelałam do butelki, żebyś się nie pokapował. -zapłakałam jeszcze rzewniej.
Oboje byli skołowani, ale Geo bardziej. Podczas, gdy on patrzył się nieobecnym wzrokiem, ten drugi mnie przytulił.
-Ciii... Nie płacz. Nic się nie stało.-powiedział ocierając moje łzy.- Nie jestem zły. Już lepiej?-spytał trzymając mnie za ramiona.
Ja tylko pokiwałam twierdząco głową.
-Dobra jesteś.-szepnął George, gdy jego brat opuścił pomieszczenie. Staliśmy we dwójkę w jakimś ciemnym jakby składziku na miotły czy coś.
-Hah. Jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wiesz.-mrugnęłam zielono-niebieskim okiem i udałam się z powrotem do kuchni w celu dokończenia posiłku, który bezczelnie mi przerwano.
________________________________________________
Naprawdę bardzo chcę Was przeprosić, że nic nie dodawałam przez taki długi czas, ale miałam pełno roboty do szkoły. :( Przepraszam, że zawiodłam was z tą zemstą :( nie jestem zbyt dobra w wymyślaniu czegoś takiego :( Strasznie dziękuję wam za ponad 800 wyświetleń mojego bloga i 13 komentarzy pod ostatnim postem! <3 Dziękuję też za te wszystkie nominacje! JESTEŚCIE NIESAMOWICI! <3333 Nawet nie wiecie jaką radość sprawia taki jeden, zwykły, mały komentarz dlatego proszę komentujcie :* Chciałabym wiedzieć czy to co piszę podoba się wam czy lepiej dać sobie spokój i nie pisać. Jeśli chcecie być informowani o nowych rozdziałach to podawajcie swoje Twittery w komentarzach :*
Follownijcie mnie na tt: @NicolettaM13 i @NMS_1D :>
Bardzo proszę kliknijcie tylko przycisk "Lubię to" na mojej stronce na fb poświęconej 1D. Bardzo wiele to dla mnie znaczy :***
http://www.facebook.com/pages/We-need-One-Direction-in-Poland/527219170651046
Właśnie szukamy nowych adminek, więc piszcie śmiało jeśli jesteście chętne :))
Zapraszam też na mój drugi blog z opowiadaniem o ROOM 94 :3
http://our-own-script.blogspot.com/
LOVE! <3 :*
wtorek, 5 lutego 2013
Rozdział 5
-GRAMY W MONOPOLY!-krzyknął Liam, a chłopcy od razu podbiegli do stolika.
Ja spokojnie podeszłam do nich, kiedy zajęli już miejsca i usiadłam pomiędzy Niallem i Georgem. Wszyscy wybrali już sobie pionki (ja wzięłam oczywiście gitarę ^^) tylko Zayn i Lou kłócili się o pionek z robotem. Wyszło na to, że Marchewa grał robotem, a Malik musiał zadowolić się butem. Zaczęła się zacięta gra.
Wszyscy wykupywali sobie nawzajem obiekty, żeby nikt nie mógł mieć hoteli. Jedynie mnie pozwalali kupować całe kolory.
-Ej! Co to ma być?!- powiedziałam po kolejnej pozostawionej dla mnie parceli.-Co to za dyskryminacja kobiet?! Żądam równouprawnienia!
-No proszę, feministka nam się znalazła.-rzekł Louis.
-Nie zadzieraj ze mną Tomlinson! To się może dla Ciebie źle skończyć!- powiedziałam groźnie i zmrużyłam oczy.
-Haha! Grozisz mi?-zaśmiał się szyderczo.-Nie boję się Ciebie.- powiedział to spokojniej, przybliżając swoją twarz do mojej.
-A powinieneś.- patrzyliśmy na siebie piorunującym wzrokiem dłuższą chwilę.
-WOW! Bo się nam jeszcze pozabijacie.- rzekł Daddy rozdzielając nas. Odsunęliśmy się nieco, ale wyraz naszych twarzy się nie zmienił.
-Nie jesteście głodni?-zapytał George, próbując przerwać przerażającą ciszę. Wszyscy przytaknęli.
-To wy tu ogarnijcie, a my zrobimy coś do jedzenia.-pociągnął mnie za ramię w stronę kuchni. Trochę protestowałam, ale w końcu dałam za wygraną.
Kuchnia, jak chyba wszystkie pomieszczenia, które widziałam dotychczas w tym domu, jest bardzo duża. Połączona jest bezpośrednio z salonem. Pośrodku znajduje się tzw. studio, a przy nim 4 krzesła.
-Na co masz ochotę?-spytał chłopak, grzebiąc w lodówce.
-Naprawdę chcesz wiedzieć?-zaśmiałam się.
-No wiesz co? Po tobie bym się tego nie spodziewał.- skrzyżował ręce na piersi i pokręcił głową.
-Georgi, Georgi, Georgi.- położyłam rękę na jego ramieniu.- Lepiej zrób mi coś do jedzenia, a nie myśl o takich rzeczach.
-Ja mam robić jedzenie?- przyłożył rękę do klatki piersiowej.
-No a kto?
-No wiesz...- podrapał się po głowie.- Myślałem, że ty coś przygotujesz.
-O nie, nie kochaniutki. Ja sobie posiedzę, na tym tu oto wygodnym krzesełku i spokojnie popatrzę jak krzątasz się po kuchni.
-Nie ma możliwości, żebyś mi pomogła?- spytał robiąc minę kota ze Shreka.
Ja tylko pokręciłam przecząco głową podpartą rękami. Ze spuszczoną głową zaczął przygotowywać kanapki. Wyciągnął wszystkie potrzebne składniki na blat. Wziął do ręki nóż i począł kroić chleb.
-AŁA!-krzyknął, a z jego palca popłynęła krew.
-Ahhh... ty niezdaro. Dawaj szybko tu tę rękę.- zaciągnęłam go pod kran i odkręciłam kurek z zimną wodą.
-AŁ! To boli!- próbował wyrwać się z mojego uścisku, ale nie pozwoliłam mu.
-Normalnie gorzej niż dziecko. A myślałam, że tylko tak wyglądasz.
-Co to AŁA miało znaczyć?! AŁAAAAA!!!
-No właśnie to.- zachichotałam.
-Kiedy to naprawdę boli...- chłopak udał, że płacze, albo... naprawdę płakał?
-Dobra. Weź nie marudź i powiedz gdzie macie plastry.- zaczęłam przeszukiwać szafki.
-Powinny być w tej szafce na górze, koło lodówki.-powiedział machając ręką nad głową.
Opatrzyłam przyjacielowi ranę i zabrałam się do przygotowywania posiłku.
-George, pomożesz mi?- zapytałam jakby od niechcenia, krojąc pomidory.
-Emmm... a w czym?- rzekł chłopak, który parzył herbatę.
-Pomożesz mi coś wymyślić na Louisa?
-Ty tak na serio z tą zemstą?
-Tak. Wkurzył mnie, a ja tego tak nie zostawię. Nie bój się. Nie zrobię nic głupiego. Tylko taki mały żarcik.
-Yhym. Mały żarcik. Dobra, to co proponujesz?
-Myślałam, że może zrobimy mu jakiegoś psikusa jak zaśnie. No wiesz, na przykład pofarbujemy mu skarpetki czy coś.
-Problem w tym, że on nie nosi skarpetek. Mam lepszy pomysł.- George uśmiechnął się zadziornie i opowiedział mi szeptem co zrobimy. Gdy usłyszałam jego plan, oboje buchnęliśmy złowieszczym śmiechem.
-Co wy znowu kombinujecie dzieciaki?- zapytał wchodzący do kuchni Harry.
-My? Niiiiiiiic...- odpowiedzieliśmy równo i spojrzeliśmy na siebie.
-A tak w ogóle to sam jesteś dzieciak!-krzyknął na brata George.
-Tak, tak młody.-wywrócił oczami Harold.-Zrobiliście już to jedzenie? Umieramy z głodu!
-To samemu trzeba było sobie zrobić!-kontynuował sprzeczkę szesnastolatek.
-Phii. A od czego was mamy?
-Oj grabisz sobie Haroldzie, grabisz!- rzekłam i spojrzałam znacząco na przyjaciela. Ten już wiedział o co mi chodzi. Pokiwał głową, a w jego oczach było widać, że ma już plan.
Wzięliśmy kanapki oraz herbatę i udaliśmy się do salonu. Gdy już zjedliśmy, chłopaki zaczęli się o coś kłócić. Sama nie wiem o co znowu. Koło drzwi zobaczyłam gitarę. Postanowiłam wykorzystać czas sprzeczki i sięgnęłam po nią. Zaczęłam grać jakieś przypadkowe akordy. Gdy zespół to usłyszał, zapadła cisza. Jedyne co było słychać to dźwięk wibrujących strun. Wszyscy patrzyli na mnie z szeroko otwartymi oczami i bujali się w rytm, kiedy zaczęłam powtarzać chwyty.
You're insecure -zaczął Liam.
Don't know what for
You're turning heads when you walk through the do-o-or
Don't need make-up
To cover Up
being the way that you are is eno-o-ough
Harry:
Everyone else in the room can see it
Everyone else but you-u
Wszyscy:
Baby You light up my world like nobody else
the way that you flip your hair gets me overwhelmed
but when you smile at the ground it ain't hard to tell
You don't kno-o-ow
You don't know you're beautiful!
If only you saw what I can see
You'll understand why I want you so desperately
Right now I'm looking at you and I can't believe
You don't kno-o-ow
You don't know, you're beautifu-u-ul!
That's what makes you beautiful!
Zayn:
So c-come on
You got it wrong
To prove I'm right I put it in a so-o-ong
I don't know why
You're being shy
And turn away when I look into your e-e-eyes...
Harry:
Everyone else in the room can see it
Everyone else but you-u
Wszyscy:
Baby You light up my world like nobody else
the way that you flip your hair gets me overwhelmed
but when you smile at the ground it ain't hard to tell
You don't kno-o-ow
You don't know, you're beautiful!
If only you saw what I can see
You'll understand why I want you so desperately
Right now I'm looking at you and I can't believe
You don't kno-o-ow
You don't know, You're beautifu-u-ul!
That's what makes you beautiful!
Wszyscy:
Na Na Na Na
Na Na Naaaa
Na Na
Na Na Na Na
Na Na x2
Harry:
Baby You light up my world
like nobody else
the way that you flip your hair
gets me overwhelmed
but when you smile at the ground
it ain't hard to tell
Wszyscy:
You don't kno-o-ow
You don't know, You're beautiful!
Baby You light up my world like nobody else
the way that you flip your hair gets me overwhelmed
but when you smile at the ground it ain't hard to tell
You don't kno-o-ow
You don't know, You're beautiful!
If only You saw what I can see
You'll understand why I want you so desperately
Right now I'm looking at you and I can't believe
You don't kno-o-ow
You don't know, You're beautifu-u-ul!
You don't know, You're beautifu-u-ul!
Harry:
That's what makes you beautiful!
Po skończeniu grania wszyscy zaczęliśmy się głośnio śmiać i przybijać piątki.
-Wiecie co my właśnie zrobiliśmy?!- rozkładał ręce Zayn z wielkim bananem na twarzy. My spojrzeliśmy po sobie.- NAPISALIŚMY PIOSENKĘ!!!- wydarł się, a reszta zaczęła głośno okazywać swoją radość.
W tym przypływie euforii, Niall dał mi buziaka w policzek, lekko się zarumienił i szybko uciekł. Przyznaję, zaskoczyło mnie to i na moich policzkach również pojawiły się rumieńce. To było słodki ^^. Gdy emocje już opadły, zegar wybił drugą w nocy.
-Aaaaa.... chyba spać mi się chce.-powiedziałam ziewając.
-Oj dzieciaczki są śpiące. Idźcie, idźcie, bo już dawno po wieczorynce.-wyśmiewał się Tomlinson.
Ja tylko popatrzyłam na niego wzrokiem mordercy.
-A tak w ogóle to gdzie będę spać?- spytałam odrywając wzrok od Lou.
-Hmmm... Wszystkie pokoju są już zajęte, więc albo ktoś Ci jeden odstąpi, albo zostaje Ci kanapa.-rzekła Harry.
-Jeju jakiś ty miły!- w moim głosie było słychać ironię.
-Możesz spać u mnie.- zaproponował młodszy Styles.
-Serio? Nie będzie to problem?
-Jasne, że nie!
-W takim razie dzięki.- posłałam mu najmilszy uśmiech jaki tylko potrafiłam, a on go odwzajemnił.
-Więc, dobranoc.- zasalutował chłopak i popchnął mnie lekko w stronę jego pokoju.
-Dobranoc.-powtórzyłam.
Chłopcy odpowiedzieli nam, a później zaczęli się dziwnie śmiać.
Pomyślałam:
-Dzięki, że wziąłeś mnie pod swoje skrzydła.-rzekłam wchodząc do pokoju.
-Nie ma sprawy. Przecież nie pozwolę Ci spać na tej okropnie niewygodnej kanapie podczas, gdy ja mam wolne łóżko.-mrugnął do mnie.
-Ej, nie myśl sobie za dużo młody.- walnęłam go lekko w ramię.
-Pfff.... I kto to mówi.
-To, że się urodziłam pod koniec roku to nie jest powód, żeby się ze mnie wyśmiewać.-udałam płacz.
-Ej nie płacz. Ja nie chciałem.-widać mój płacz był przekonujący, bo Lokowaty podszedł i mnie przytulił.
-George...-powiedziałam po dłuższej chwili trwania w uścisku.
-Tak?
-Żartowałam!- podskoczyłam i zaczęłam się śmiać.
-Osz ty jedna!-złapał mnie, rzucił na łóżko i... zaczął łaskotać.
Przez kilka minut tarzałam się po łóżku. Mam łaskotki na całym ciele. Skąd on to wiedział?!
-HAHA Prze..HAHA... przestań! Błagam!- krzyczałam przez śmiech.
-CO TU SIĘ DZIEJE?!- do pokoju wparował Liaś.
George skończył się nade mną znęcać i tak jak ja patrzył na intruza.
-Oooo... Nie chciałem przeszkadzać... Już mnie nie ma.-Zaczął się wycofywać.
My spojrzeliśmy po sobie z miną "WTF?!" i znowu zaczęliśmy się śmiać. Nie no dobra, to musiało nieźle brzmieć, skoro Daddy tu wparował. Haha :D.
-Nie waż się więcej mnie łaskotać.-pogroziłam przyjacielowi palcem.
-Nie obiecuję.
-Jak możesz?- rzekłam oburzenie.- I no ten...pożyczysz mi jakieś spodenki do spania?-zapytałam niepewnie.
-Tak, jasne.-podszedł do szafy i zaczął w niej grzebać. Po chwili wyciągnął szare dresy.-Mogą być takie?-zapytał.-Sprawdź.
Zaczęłam ściągać spodnie, a chłopak kontynuował poszukiwania.|
-Emmm... chyba są odrobinę za duże...- wyglądałam w nich jak w worku na ziemniaki.
-Hmm... a może te?-Loczek podał mi krótkie, białe spodenki.
-Tak. Te są idealne. Dzięki.
-To ja skoczę po materac.-już próbował się wymknąć, ale go zatrzymałam.
-A po co materac?
-No dla mnie.
-Zwariowałeś? Nie będziesz spał na materacu we własnym domu. Przecież mas duże łóżko. Wystarczy, że przyniesiesz jedną kołdrę i po problemie. Chyba, że będę Ci przeszkadzać, to wtedy możesz przynieść materac, ale dla mnie.
-Ty? Przeszkadzać? Chyba na serio musiałaś mocno uderzyć się w głowę. Idę po kołdrę, a ty obmyśl plan.- uśmiechnął się i mrugnął prawym okiem, a następnie wyszedł.
_____________________________________________
Narzekaliście, że rozdziały są krótkie, więc oto jest! Piąty rozdział ze specjalną dedykacją dla Truskawy :**** <3 Jesteście cudowni! Dziękuję wam za 11 komentarzy pod ostatnim postem i ponad 500 wyświetleń! <33 Bardzo proszę dalej komentujcie i dodawajcie się do obserwatorów :3 To na prawdę sprawia, że chcę dalej to pisać. Jeśli chcecie być informowani o nowych rozdziałach to piszcie wasze tt w komentarzach ^^
Follow me: @NicolettaM13 i @NMS_1D :) dzięki temu drugiemu mogę pomóc rozsławić Wasze blogi! Wystarczy zrobić follow i wysłać DM z linkiem ;)
zapraszam też na mojego drugiego bloga gdzie niedawno zaczęłam pisać opowiadanie o ROOM 94 :3 http://our-own-script.blogspot.com/
LOVE!!! xxx <3
Ja spokojnie podeszłam do nich, kiedy zajęli już miejsca i usiadłam pomiędzy Niallem i Georgem. Wszyscy wybrali już sobie pionki (ja wzięłam oczywiście gitarę ^^) tylko Zayn i Lou kłócili się o pionek z robotem. Wyszło na to, że Marchewa grał robotem, a Malik musiał zadowolić się butem. Zaczęła się zacięta gra.
Wszyscy wykupywali sobie nawzajem obiekty, żeby nikt nie mógł mieć hoteli. Jedynie mnie pozwalali kupować całe kolory.
-Ej! Co to ma być?!- powiedziałam po kolejnej pozostawionej dla mnie parceli.-Co to za dyskryminacja kobiet?! Żądam równouprawnienia!
-No proszę, feministka nam się znalazła.-rzekł Louis.
-Nie zadzieraj ze mną Tomlinson! To się może dla Ciebie źle skończyć!- powiedziałam groźnie i zmrużyłam oczy.
-Haha! Grozisz mi?-zaśmiał się szyderczo.-Nie boję się Ciebie.- powiedział to spokojniej, przybliżając swoją twarz do mojej.
-A powinieneś.- patrzyliśmy na siebie piorunującym wzrokiem dłuższą chwilę.
-WOW! Bo się nam jeszcze pozabijacie.- rzekł Daddy rozdzielając nas. Odsunęliśmy się nieco, ale wyraz naszych twarzy się nie zmienił.
-Nie jesteście głodni?-zapytał George, próbując przerwać przerażającą ciszę. Wszyscy przytaknęli.
-To wy tu ogarnijcie, a my zrobimy coś do jedzenia.-pociągnął mnie za ramię w stronę kuchni. Trochę protestowałam, ale w końcu dałam za wygraną.
Kuchnia, jak chyba wszystkie pomieszczenia, które widziałam dotychczas w tym domu, jest bardzo duża. Połączona jest bezpośrednio z salonem. Pośrodku znajduje się tzw. studio, a przy nim 4 krzesła.
-Na co masz ochotę?-spytał chłopak, grzebiąc w lodówce.
-Naprawdę chcesz wiedzieć?-zaśmiałam się.
-No wiesz co? Po tobie bym się tego nie spodziewał.- skrzyżował ręce na piersi i pokręcił głową.
-Georgi, Georgi, Georgi.- położyłam rękę na jego ramieniu.- Lepiej zrób mi coś do jedzenia, a nie myśl o takich rzeczach.
-Ja mam robić jedzenie?- przyłożył rękę do klatki piersiowej.
-No a kto?
-No wiesz...- podrapał się po głowie.- Myślałem, że ty coś przygotujesz.
-O nie, nie kochaniutki. Ja sobie posiedzę, na tym tu oto wygodnym krzesełku i spokojnie popatrzę jak krzątasz się po kuchni.
-Nie ma możliwości, żebyś mi pomogła?- spytał robiąc minę kota ze Shreka.
Ja tylko pokręciłam przecząco głową podpartą rękami. Ze spuszczoną głową zaczął przygotowywać kanapki. Wyciągnął wszystkie potrzebne składniki na blat. Wziął do ręki nóż i począł kroić chleb.
-AŁA!-krzyknął, a z jego palca popłynęła krew.
-Ahhh... ty niezdaro. Dawaj szybko tu tę rękę.- zaciągnęłam go pod kran i odkręciłam kurek z zimną wodą.
-AŁ! To boli!- próbował wyrwać się z mojego uścisku, ale nie pozwoliłam mu.
-Normalnie gorzej niż dziecko. A myślałam, że tylko tak wyglądasz.
-Co to AŁA miało znaczyć?! AŁAAAAA!!!
-No właśnie to.- zachichotałam.
-Kiedy to naprawdę boli...- chłopak udał, że płacze, albo... naprawdę płakał?
-Dobra. Weź nie marudź i powiedz gdzie macie plastry.- zaczęłam przeszukiwać szafki.
-Powinny być w tej szafce na górze, koło lodówki.-powiedział machając ręką nad głową.
Opatrzyłam przyjacielowi ranę i zabrałam się do przygotowywania posiłku.
-George, pomożesz mi?- zapytałam jakby od niechcenia, krojąc pomidory.
-Emmm... a w czym?- rzekł chłopak, który parzył herbatę.
-Pomożesz mi coś wymyślić na Louisa?
-Ty tak na serio z tą zemstą?
-Tak. Wkurzył mnie, a ja tego tak nie zostawię. Nie bój się. Nie zrobię nic głupiego. Tylko taki mały żarcik.
-Yhym. Mały żarcik. Dobra, to co proponujesz?
-Myślałam, że może zrobimy mu jakiegoś psikusa jak zaśnie. No wiesz, na przykład pofarbujemy mu skarpetki czy coś.
-Problem w tym, że on nie nosi skarpetek. Mam lepszy pomysł.- George uśmiechnął się zadziornie i opowiedział mi szeptem co zrobimy. Gdy usłyszałam jego plan, oboje buchnęliśmy złowieszczym śmiechem.
-Co wy znowu kombinujecie dzieciaki?- zapytał wchodzący do kuchni Harry.
-My? Niiiiiiiic...- odpowiedzieliśmy równo i spojrzeliśmy na siebie.
-A tak w ogóle to sam jesteś dzieciak!-krzyknął na brata George.
-Tak, tak młody.-wywrócił oczami Harold.-Zrobiliście już to jedzenie? Umieramy z głodu!
-To samemu trzeba było sobie zrobić!-kontynuował sprzeczkę szesnastolatek.
-Phii. A od czego was mamy?
-Oj grabisz sobie Haroldzie, grabisz!- rzekłam i spojrzałam znacząco na przyjaciela. Ten już wiedział o co mi chodzi. Pokiwał głową, a w jego oczach było widać, że ma już plan.
Wzięliśmy kanapki oraz herbatę i udaliśmy się do salonu. Gdy już zjedliśmy, chłopaki zaczęli się o coś kłócić. Sama nie wiem o co znowu. Koło drzwi zobaczyłam gitarę. Postanowiłam wykorzystać czas sprzeczki i sięgnęłam po nią. Zaczęłam grać jakieś przypadkowe akordy. Gdy zespół to usłyszał, zapadła cisza. Jedyne co było słychać to dźwięk wibrujących strun. Wszyscy patrzyli na mnie z szeroko otwartymi oczami i bujali się w rytm, kiedy zaczęłam powtarzać chwyty.
You're insecure -zaczął Liam.
Don't know what for
You're turning heads when you walk through the do-o-or
Don't need make-up
To cover Up
being the way that you are is eno-o-ough
Harry:
Everyone else in the room can see it
Everyone else but you-u
Wszyscy:
Baby You light up my world like nobody else
the way that you flip your hair gets me overwhelmed
but when you smile at the ground it ain't hard to tell
You don't kno-o-ow
You don't know you're beautiful!
If only you saw what I can see
You'll understand why I want you so desperately
Right now I'm looking at you and I can't believe
You don't kno-o-ow
You don't know, you're beautifu-u-ul!
That's what makes you beautiful!
Zayn:
So c-come on
You got it wrong
To prove I'm right I put it in a so-o-ong
I don't know why
You're being shy
And turn away when I look into your e-e-eyes...
Harry:
Everyone else in the room can see it
Everyone else but you-u
Wszyscy:
Baby You light up my world like nobody else
the way that you flip your hair gets me overwhelmed
but when you smile at the ground it ain't hard to tell
You don't kno-o-ow
You don't know, you're beautiful!
If only you saw what I can see
You'll understand why I want you so desperately
Right now I'm looking at you and I can't believe
You don't kno-o-ow
You don't know, You're beautifu-u-ul!
That's what makes you beautiful!
Wszyscy:
Na Na Na Na
Na Na Naaaa
Na Na
Na Na Na Na
Na Na x2
Harry:
Baby You light up my world
like nobody else
the way that you flip your hair
gets me overwhelmed
but when you smile at the ground
it ain't hard to tell
Wszyscy:
You don't kno-o-ow
You don't know, You're beautiful!
Baby You light up my world like nobody else
the way that you flip your hair gets me overwhelmed
but when you smile at the ground it ain't hard to tell
You don't kno-o-ow
You don't know, You're beautiful!
If only You saw what I can see
You'll understand why I want you so desperately
Right now I'm looking at you and I can't believe
You don't kno-o-ow
You don't know, You're beautifu-u-ul!
You don't know, You're beautifu-u-ul!
Harry:
That's what makes you beautiful!
Po skończeniu grania wszyscy zaczęliśmy się głośnio śmiać i przybijać piątki.
-Wiecie co my właśnie zrobiliśmy?!- rozkładał ręce Zayn z wielkim bananem na twarzy. My spojrzeliśmy po sobie.- NAPISALIŚMY PIOSENKĘ!!!- wydarł się, a reszta zaczęła głośno okazywać swoją radość.
W tym przypływie euforii, Niall dał mi buziaka w policzek, lekko się zarumienił i szybko uciekł. Przyznaję, zaskoczyło mnie to i na moich policzkach również pojawiły się rumieńce. To było słodki ^^. Gdy emocje już opadły, zegar wybił drugą w nocy.
-Aaaaa.... chyba spać mi się chce.-powiedziałam ziewając.
-Tak wcześnie?-zdziwił się Niall.-No tak. Nie mogłam poprzedniej nocy oka zmrużyć. Dlatego teraz padam. -Ja też już jestem zmęczony.-powiedział George i się przeciągnął.
-Oj dzieciaczki są śpiące. Idźcie, idźcie, bo już dawno po wieczorynce.-wyśmiewał się Tomlinson.
Ja tylko popatrzyłam na niego wzrokiem mordercy.
-A tak w ogóle to gdzie będę spać?- spytałam odrywając wzrok od Lou.
-Hmmm... Wszystkie pokoju są już zajęte, więc albo ktoś Ci jeden odstąpi, albo zostaje Ci kanapa.-rzekła Harry.
-Jeju jakiś ty miły!- w moim głosie było słychać ironię.
-Możesz spać u mnie.- zaproponował młodszy Styles.
-Serio? Nie będzie to problem?
-Jasne, że nie!
-W takim razie dzięki.- posłałam mu najmilszy uśmiech jaki tylko potrafiłam, a on go odwzajemnił.
-Więc, dobranoc.- zasalutował chłopak i popchnął mnie lekko w stronę jego pokoju.
-Dobranoc.-powtórzyłam.
Chłopcy odpowiedzieli nam, a później zaczęli się dziwnie śmiać.
Pomyślałam:
-Dzięki, że wziąłeś mnie pod swoje skrzydła.-rzekłam wchodząc do pokoju.
-Nie ma sprawy. Przecież nie pozwolę Ci spać na tej okropnie niewygodnej kanapie podczas, gdy ja mam wolne łóżko.-mrugnął do mnie.
-Ej, nie myśl sobie za dużo młody.- walnęłam go lekko w ramię.
-Pfff.... I kto to mówi.
-To, że się urodziłam pod koniec roku to nie jest powód, żeby się ze mnie wyśmiewać.-udałam płacz.
-Ej nie płacz. Ja nie chciałem.-widać mój płacz był przekonujący, bo Lokowaty podszedł i mnie przytulił.
-George...-powiedziałam po dłuższej chwili trwania w uścisku.
-Tak?
-Żartowałam!- podskoczyłam i zaczęłam się śmiać.
-Osz ty jedna!-złapał mnie, rzucił na łóżko i... zaczął łaskotać.
Przez kilka minut tarzałam się po łóżku. Mam łaskotki na całym ciele. Skąd on to wiedział?!
-HAHA Prze..HAHA... przestań! Błagam!- krzyczałam przez śmiech.
-CO TU SIĘ DZIEJE?!- do pokoju wparował Liaś.
George skończył się nade mną znęcać i tak jak ja patrzył na intruza.
-Oooo... Nie chciałem przeszkadzać... Już mnie nie ma.-Zaczął się wycofywać.
My spojrzeliśmy po sobie z miną "WTF?!" i znowu zaczęliśmy się śmiać. Nie no dobra, to musiało nieźle brzmieć, skoro Daddy tu wparował. Haha :D.
-Nie waż się więcej mnie łaskotać.-pogroziłam przyjacielowi palcem.
-Nie obiecuję.
-Jak możesz?- rzekłam oburzenie.- I no ten...pożyczysz mi jakieś spodenki do spania?-zapytałam niepewnie.
-Tak, jasne.-podszedł do szafy i zaczął w niej grzebać. Po chwili wyciągnął szare dresy.-Mogą być takie?-zapytał.-Sprawdź.
Zaczęłam ściągać spodnie, a chłopak kontynuował poszukiwania.|
-Emmm... chyba są odrobinę za duże...- wyglądałam w nich jak w worku na ziemniaki.
-Hmm... a może te?-Loczek podał mi krótkie, białe spodenki.
-Tak. Te są idealne. Dzięki.
-To ja skoczę po materac.-już próbował się wymknąć, ale go zatrzymałam.
-A po co materac?
-No dla mnie.
-Zwariowałeś? Nie będziesz spał na materacu we własnym domu. Przecież mas duże łóżko. Wystarczy, że przyniesiesz jedną kołdrę i po problemie. Chyba, że będę Ci przeszkadzać, to wtedy możesz przynieść materac, ale dla mnie.
-Ty? Przeszkadzać? Chyba na serio musiałaś mocno uderzyć się w głowę. Idę po kołdrę, a ty obmyśl plan.- uśmiechnął się i mrugnął prawym okiem, a następnie wyszedł.
_____________________________________________
Narzekaliście, że rozdziały są krótkie, więc oto jest! Piąty rozdział ze specjalną dedykacją dla Truskawy :**** <3 Jesteście cudowni! Dziękuję wam za 11 komentarzy pod ostatnim postem i ponad 500 wyświetleń! <33 Bardzo proszę dalej komentujcie i dodawajcie się do obserwatorów :3 To na prawdę sprawia, że chcę dalej to pisać. Jeśli chcecie być informowani o nowych rozdziałach to piszcie wasze tt w komentarzach ^^
Follow me: @NicolettaM13 i @NMS_1D :) dzięki temu drugiemu mogę pomóc rozsławić Wasze blogi! Wystarczy zrobić follow i wysłać DM z linkiem ;)
zapraszam też na mojego drugiego bloga gdzie niedawno zaczęłam pisać opowiadanie o ROOM 94 :3 http://our-own-script.blogspot.com/
LOVE!!! xxx <3
czwartek, 31 stycznia 2013
Rozdział 4
-Moglibyście przestać patrzyć się na mnie jakbyście nigdy dziewczyny nie widzieli? -zapytałam, widząc, że wszyscy stoją tak, jak wtedy, gdy pierwszy raz ich zobaczyłam.
W momencie wszyscy rozsiedli się po fotelach i włączyli TV. Leciała właśnie powtórka The X-Factor z ich udziałem. Zaczęłam się krztusić wodą i głośno śmiać. Chłopcy spojrzeli na mnie jak na idiotkę. Przyznaję, nie było to normalne zachowanie. Po chwili chłopak, na którego kolanach leżałam zajarzył o co chodzi i także zaczął się śmiać. Pozostali wciąż patrzyli na nas pytającym wzrokiem.
-Jeszcze kilka godzin temu chciałam zostać w domu, żeby obejrzeć ten program specjalnie dla was-zaczęłam, gdy opanowałam śmiech-a teraz siedzę z wami w jednym pokoju i oglądam TV.- zamyśliłam się -Dalej nie wierzę, że to wszystko nie jest snem. Jednak...
-Jednak marzenia się spełniają.-Niall obdarzył mnie takim uśmiechem, że aż poczułam w środku przyjemne ciepło.
Odwzajemniłam go.
Czas mijał nam szybko i przyjemnie na rozmowach i wygłupach. Przyznam, że polubiłam tę piątkę jeszcze bardziej, ale tym razem jako normalnych ludzi a nie gwiazdy. Nawet nie zauważyłam kiedy zegar wybił 23.30.
-Już tak późno?- powiedziałam ze zdziwieniem.- Muszę już iść.- zaczęłam zbierać się do wyjścia.
-Co? Już idziesz?- rzekli zasmuceni chłopcy.
-Może zostaniesz na noc?- zaproponował Harry.-Młode damy jak ty nie powinny o tej porze same pałętać się po mieście.- Mówiąc to zachowywał się jak dżentelmen, co w jego wykonaniu wyglądało śmiesznie.
-No nie wiem...- zaczęłam się zastanawiać. W sumie może to nie jest taki głupi pomysł. Trochę bałabym się iść o tej porze sama, ciemna drogą. Chociaż daleko nie mam, no ale...
-Prosimy! Zostań.- nalegał Niall.
-Hmmm...Może mogłabym zostać...-po tych słowach w pokoju zapanował gwar. Tak bardzo cieszyli się choć jeszcze nic pewne nie było... "Kurczę! Może zostanę. Oni tak się cieszą. Co w sumie jest nieco podejrzane... No ale są tacy słodcy jak tak wariują, że chyba nie mogę im tego zrobić"- pomyślałam.
-Dobra. Skoro tak ładnie prosicie...- poczułam na sobie sześć par oczu -Zostanę, ale muszę zadzwonić do taty.
-No to na co czekasz? Bierz telefon i dzwoń!- krzyknął Louis.
-Ale że teraz? Tutaj?
-Nooooo- powiedzieli chórem, a ja wyciągnęłam telefon i wybrałam numer.
Tata odebrał po dwóch sygnałach.
-Amber! Gdzie ty jesteś o tej porze?- usłyszałam w słuchawce głos swojego rodziciela.
-No właśnie chodzi o to, że zostaje u znajomych na noc.- zmrużyłam oczy, bo bałam się odpowiedzi.
-Umm... W porządku. -kamień spadł mi z serca.- Tylko mogłaś wcześniej zadzwonić. Wiesz jak sie o Ciebie martwiłem.
-Przepraszam tatusiu. Następnym razem powiadomię Cię wcześniej. Dziękuj. Wrócę rano. Papa. Kocham Cię.
-Też Cię kocham córciu. Papa. Miłej zabawy.
-Dziękuję. Pa.- rozłączyłam się.
Chłopcy zaczęli skakać z radości. W sumie to sama nie wiem czemu xD. Kto by tam wiedział czemu 1D tacy są. Ważne, że są sobą ;).
-Ej dobra. Chłopaki weźcie, bo nam dom rozwalicie! -Harry darł się na brykających przyjaciół.
Chwila, chwila, chwila. Jak to nam? To Harry jest bratem Georga? Boże jaka ja jestem tępa! Przecież mają to samo nazwisko i są do siebie podobni jak dwie krople wody! Dlaczego nie kapnęłam się wcześniej? Zresztą nieważne :P
-A co tak w ogóle to gdzie wasi rodzice?- zapytałam Georga, który siedział obok mnie na kanapie.
-Wyjechali na weekend do Paryża, więc mamy cały dom dla siebie.- Zrobił ten swój fajny uśmiech.
-Weź przestań!- zaśmiałam się.
-A co ja robię?- posmutniał.
-Masz za fajne dołeczki. Oddaj mi je!
Oboje wybuchnęliśmy śmiechem.
-OK. To co robimy? -Loczek przystawił mi przed nosem palec wskazujący, jakby chciał mnie uciszyć.
-EJ!!!- krzyknął i nagle wszyscy się uspokoili. -Amber pyta co robimy?
-No jak to co?- rozłożył ręce Harold.- Bawimy się! W momencie w całym domu zabrzmiała głośna muzyka, a pod sufitem zalśniła niewielka kula dyskotekowa. Louis przyniósł z kuchni kilka piw i zaczęła sie imprezka. Chłopcy wygłupiali się w rytm muzyki, a ja tylko siedziałam na kanapie.
-Co tak sama siedzisz?- zagadał Niall.- Czemu się nie bawisz?
-Po pierwsze, od kilku godzin " z niewiadomych przyczyn" boli mnie głowa, z po drugie, to raczej nie są moje klimaty.- odpowiedziałam ściskając mocno poduszkę.
-Ej, mała, wyluzuj trochę i chodź potańczyć!- wyciągnął rękę w moja stronę. Patrzyłam to na nią, to na niego. W końcu nie wytrzymałam i ujęłam jego dłoń. Stanęliśmy pod samiutką kulą i zaczęliśmy tańczyć.
-Dlaczego mnie okłamałaś?- zapytał mnie blondyn z grobową miną, kiedy na maksa wczułam się w muzykę.
-Ja? Kiedy? Nie. Czemu?
-Powiedziałaś, że to nie twoje klimaty. A ja widzę, że jak najbardziej twoje!- zaśmiał się. Zrobiłam to samo co on i wróciłam do szalenia na parkiecie.
Po chwili nasz kochany DJ Malik postanowił zrobić nam niespodziankę.
-A teraz troszeczkę zwalniamy.- powiedział i z głośników popłynęła spokojna melodia.
zobaczyłam jak Harry i Lou przytulili się i zaczęli się powoli bujać w rytm muzyki.
"Larry!!!"- pomyślałam.
-Zatańczymy? -zapytał Horan i momentalnie zaczęliśmy robić to samo, co tamta dwójka. Chciałam zabić Malika, ale także serdecznie podziękować mu za tę zmianę muzyki. Z jednej strony ogromnie cieszyłam się, że tańczyłam przytulona do NIALLA HORANA, a z drugiej strasznie się bałam, że do tego dojdzie... Jeszcze nigdy nie tańczyłam wolnego z żadnym chłopakiem, choć zawsze tego pragnęłam, ale byłam zbyt nieśmiała. Czułam niesamowitą woń perfum blondaska. Chciałam, żeby ta chwila trwała wiecznie. Jednak wszystko, co dobre kiedyś się kończy. Liam wszedł do pokoju z jakimś pudełkiem w rękach...
________________________________________
Ten rozdział chciałabym zadedykować @aww_paulaaa <3 :*** dziękuję za wszystko! <3 za te cudowne komentarze, które sprawiają, że chce dalej dla Was pisać, za ciągle rosnącą liczbę odwiedzin i za to, że to czytacie <3. Czytasz= komentujesz :3 proszę! chciałabym wiedzieć, co sądzicie o tym co pisze, więc proszę zostawiajcie komentarze i dodawajcie się do obserwatorów. :3 Jeśli chcecie być informowani o nowych rozdziałach to follow na tt: @NicolettaM13 i @NMS_1D ^^ dzięki temu drugiemu mogę pomóc rozsławić Wasze blogi. Wystarczy napisać ;)
LOVE! :***
LOVE! :***
sobota, 26 stycznia 2013
Rozdział 3
Moim oczom ukazała się dziewczyna.... w samym staniku. Nie no muszę to przyznać, cycki to ma niezłe. "No no no, George. Widać, że gust odziedziczyłeś po bracie."- pomyślałem. Gdy tylko mnie zobaczyła, z niewiadomych przyczyn... zemdlała.
-Aaammmbeeer! Może być taka? Mniejszej chyba nie...- mój młodszy braciszek szedł w naszą stronę, z niebieską koszulką w ręce. Jak zobaczył tą dziewczynę leżącą na ziemi, od razu do niej podbiegł.
-Harry! Co tak stoisz? Pomóż mi!- próbował ją podnieść, ale coś mu nie szło :P.
Zrobiłem to o co poprosił i zanieśliśmy dziewczynę do salonu.
-Niall! Liam! Suwać dupy!- krzyknąłem na przyjaciół, którzy siedzieli na kanapie i oglądali TV.
-Co się...WOW!- powiedział Zayn, kiedy zobaczył go nastolatka ma na sobie.
-Weźcie się na nią tak nie gapcie!- skarcił chłopaków George i przykrył przyjaciółkę kocem.- To nie jej wina, że...
-Oooo...No tak, nie jej wina.-zaśmiał się Louis i przybił żółwika Zaynowi.
-Ja pierdole! Wam tylko jedno w głowie!- wykręcił oczami mój brat.- Polała się sokiem i po prostu poszła się przebrać. Nic więcej, idioci.
-Dobra młody, nie tłumacz się.-objąłem go ramieniem i buchnąłem śmiechem.
-A weźcie spadajcie!- teraz to braciszek wkurzył się na maksa.- A tak w ogóle to ona jest waszą fanką, więc weźcie się zachowujcie.
Usłyszałem jak dziewczyna zaczyna się budzić. George od razu usiadł obok niej.
|Amber|
Obudziłam się na kanapie, a nade mną stało sześciu chłopaków. Był tam George i całe ONE DIRECTION?!
-Czy to sen?- zapytałam łapiąc się za głowę.- Głowa mnie boli. Co się stało?
-Zemdlałaś.- powiedział George. - I chyba uderzyłaś się w głowę, gdy upadałaś.
-Aaaa.... no tak. Chyba już pamiętam. Ty- wskazałam na Georga- wylałeś na mnie sok, a ty- teraz pokazałam na Harrego- wlazłeś mi do łazienki, kiedy byłam bez...- nagle przypomniałam sobie, że nie mam na sobie nic oprócz stanika. Spojrzałam na siebie i zauważyłam czerwony kocyk. Przycisnęłam go do ciała jeszcze mocnej.
-Właśnie. George, masz tą koszulkę?
-Co? Aaa... tak, tak. Proszę.- podał mi zwinięty niebieski T-shirt.
-Dzięki.- już zamierzałam wstać, kiedy wszyscy próbowali mnie zatrzymać.
-Wow, nie tak szybko kochaniutka.Nigdy się nie ruszysz.- powiedział Liam. Chyba Liam. Wyglądał jak Liam Payne ze zdjęć, ale miał inne włosy :P.
-Czemu? Już dobrze się czuję.
-Liam ma rację. Nie powinnaś tak szybko wstawać...ummm....
-Amber.- przerwałam Niallowi.
-Tak, Amber.- dopowiedział.- Uderzyłaś się w głowę. Kto wie co może Ci się stać jak wstaniesz?
-Dobra. Niech wam będzie.- powiedziałam z rezygnacją w głosie.- Ale teraz odwróćcie się.- wszyscy popatrzyli na mnie ze zdziwieniem.- No co? Chce się przebrać, tak?
-Aaaaaaaaaa!- powiedzieli chórem i zrobili to o co prosiłam.
-Tylko nie podglądać. -przestrzegłam ich z uśmiechem na ustach i zaczęłam zakładać koszulkę przyjaciela.
-My podglądać? Zwariowałaś?- zażartował Harold.
-No akurat ty to powinieneś się nie odzywać, Harry.- zaśmiałam się, a za mną band, odwrócony do mnie zajebistymi tyłeczkami.
Cała koszulka, którą założyłam chwilę wcześniej, pachniała swoim właścicielem. Mmmm... cudowny zapach. Zaciągnęłam się nim. Mój wzrok powędrował na pupcie chłopców. Już po kilku sekundach stwierdziłam, że Louis ma strasznie babski, ale i seksowny tyłeczek. W sumie to wszyscy mają niezłe :3.
-Ubrana?- zapytał wyraźnie znudzony takim staniem Zayn.
-Tak.- odpowiedziałam wybudzając się z transu. Jeju te ich dupcie są hipnotyzujące i jeszcze w dodatku ten zapach *.*
-Ej, Amber. Wszystko ok?- zapytał troskliwie Liam, gdy tylko się odwrócili.
-Tak, jasne. Mógłby mi ktoś przynieść wody? Proszę. - zrobiłam nieco śmieszną minę.
-OK. Już lecę. - powiedział szybko George i zniknął za ścianą.
____________________________________
Hej :**** Tak jak obiecałam- ROZDZIAŁ NR 3! Błagam tylko mnie nie zabijcie, że taki krótki, ale jak już mówiłam jest to jakby druga połowa dłuższego rozdziału ;) Pisząc go nie mogłam przestać się śmiać :D. Mam nadzieję, że wy również będziecie czytać to z uśmiechem na ustach ;). Proszę komentujcie i dodawajcie się do obserwatorów. :3
LOVE! :********
środa, 23 stycznia 2013
Rozdział 2
Gdy tylko znalazłam się w korytarzu zobaczyłam 5 par porozwalanych butów; 2 pary białych Conversów, 2 pary butów Supra- czerwone i niebieskie oraz jedne zwykłe, białe trampki.
-Emmmmmm......To wszystko twoje?- spytałam trochę niepewnie Georga, wskazując na obuwie.
Ten spojrzał na nie i zaczął chichotać.
-Nieee. Kumple przyszli do mojego brata.
-Ahhhhha...- nieco przeraził mnie wyraz jego twarz, gdy mi odpowiadał. Wyglądał jakby coś kombinował. Teraz to naprawdę zaczęłam się go bać.
-Idź do pokoju, a ja przyniosę coś do picia.- powiedział Lokowaty.
-A...
-Pierwszy po lewej.-rzekł zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć i uśmiechnął się szeroko. Zawtórowałam mu i zrobiłam co mi polecił. Popchnęłam lekko mahoniowe drzwi. Moim oczom ukazały się jasnozielone ściany, na których były zawieszone gitary różnego rodzaju- od akustyków, poprzez elektryczne, na basowych kończąc. Obok okna stało pianino. Podeszłam do niego. Zobaczyłam na nim kilka zdjęć z jakąś śliczną blondynką. Oboje wyglądali na szczęśliwych. Na jednym George trzymał ja na barana, na innym całowali się, na jeszcze innym był napis "Na zawsze twoja. Jennifer xxx". Moją uwagę przykuło czarno-białe zdjęcie, przepasane czarną wstążeczką... Ujęłam je w dłonie i przyglądałam mu się uważnie.
-Umarła trzy lata temu na białaczkę.- usłyszałam za sobą głos przyjaciela. Stał oparty o framugę drzwi.
-Umierała, a ja nie mogłem nic na to poradzić.- usiadł na łóżku i schował twarz w dłonie. Usiadłam obok niego i przytuliłam mocno. Słyszałam jak zaczął cicho szlochać.
-Dawca, który mógł ją uratować, znalazł się niedługo po jej śmieci.- Przyłożył ręce do ust. Zapadła cisza.
-Rozumiem co czujesz...- Powiedziałam po chwili. Chłopak spojrzał na mnie ze zdziwieniem.- Niedawno zmarła moja mama. Miała zawał. -przełknęłam ślinę. George w dalszym ciągu patrzył na mnie zaskoczony.- Tego dnia, gdy to się stało, mamę zwolnili z pracy. Robiłyśmy właśnie obiad. Poprosiła mnie, żebym poszła do sklepu po jabłka. Gdy wróciłam do domu, zobaczyłam mamę leżącą na podłodze. Zadzwoniłam po karetkę. Przyjechali jednak za późno i nie udało im się jej uratować.- zapłakałam gorzko.- Gdybym wtedy nie wyszła...
-Nie mów tak. Nie wolno Ci się obwiniać. -przytulił mnie i pogładził moje włosy.- To nie była twoja wina.- jego głos był taki spokojny, ale było słychać w nich smutek. Przez kilka minut siedzieliśmy przytuleni i płakaliśmy. Oboje straciliśmy kogoś bliskiego. Nasz ból był podobny, aczkolwiek zupełnie inny. Łzy wypływające z naszych oczu łączyły się w jedność.
-Dziękuję Ci.- powiedziałam, kiedy strumień łez się przerzedził.
-Ja też.- rzekł chłopak.- Cieszę się, że pojawiłaś się w moim życiu.
Po tych słowach poczułam coś dziwnego w okolicach brzucha. To było dziwne, ale... przyjemne. Poluzowaliśmy uścisk i otarliśmy łzy.
-Już w porządku.- zapytał troskliwie.
-Tak.- uśmiechnęłam się najszczerzej jak tylko potrafiłam.- Lepiej weźmy się do pracy.
-Tak, tak jasne.- Loczek wstał i zaczął czegoś szukać przy biurku.
-W domu znalazłam strony, które mogą nam się przydać.- podałam mu strasznie wymiętą karteczkę.
Atmosfera panująca w pokoju, pomimo wcześniejszego smutku, była bardzo wesoła. Jak zwykle śmialiśmy się i wygłupialiśmy, robiąc przy tym pełno hałasu. W pewnym momencie, George pisząc coś na komputerze, łokciem potrącił szklankę z sokiem pomarańczowym, który wylał się na mój biały T-shirt. Powstała na nim wielka plama, która po krótkiej chwili ukazała mój biustonosz w różowe serduszka.
-Przepraszam Cię Amber! Naprawdę przepraszam.- mówił chłopak nerwowo szukając chusteczek.
-Ok. Spoko. Nic się nie stało. Przecież nie zrobiłeś tego specjalnie. - starałam się mówić spokojnie.
-No jasne, że nie!- te słowa zabrzmiały przekonująco, jednak zauważyłam w jego oczach maleńkie iskierki...- Wiesz co? Ty idź spróbuj to zmyć do łazienki, a ja przyniosę Ci jakąś koszulkę.
-OK. Tylko....
-Na końcu korytarza w prawo.
-Czytasz mi w myślach czy co?- zaśmiałam się i powędrowałam w stronę łazienki.
Pomieszczenie było bardzo duże. Przez okno znajdujące się obok kabiny prysznicowej wpadały promienie słońca, które zbliżało się już ku zachodowi. Ściągnęłam bluzkę i zaczęłam ją "prać" w zlewie przy pomocy mydła.
-Czemu ta durna plama nie chce schodzić?!- mówiłam sama do siebie.
Gdy już prawie uporałam się z sokiem na bluzce, otworzyły się drzwi...
__________________________________
Proszę! I o to jest kolejny rozdział :) Miał być dopiero w sobotę, ale postanowiłam podzielić go na dwie części ;) Serdecznie dziękuję Wam za komentarze pod poprzednim postem! :** JESTEŚCIE CUDOWNI! <3 Jeśli czytacie to, to proszę dodawajcie się do obserwatorów i zostawiajcie komentarze . To bardzo ważne dla mnie ;) Mam nadzieję, że ten rozdział spodoba się Wam tak jak mnie ^^
LOVE! :****
-Emmmmmm......To wszystko twoje?- spytałam trochę niepewnie Georga, wskazując na obuwie.
Ten spojrzał na nie i zaczął chichotać.
-Nieee. Kumple przyszli do mojego brata.
-Ahhhhha...- nieco przeraził mnie wyraz jego twarz, gdy mi odpowiadał. Wyglądał jakby coś kombinował. Teraz to naprawdę zaczęłam się go bać.
-Idź do pokoju, a ja przyniosę coś do picia.- powiedział Lokowaty.
-A...
-Pierwszy po lewej.-rzekł zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć i uśmiechnął się szeroko. Zawtórowałam mu i zrobiłam co mi polecił. Popchnęłam lekko mahoniowe drzwi. Moim oczom ukazały się jasnozielone ściany, na których były zawieszone gitary różnego rodzaju- od akustyków, poprzez elektryczne, na basowych kończąc. Obok okna stało pianino. Podeszłam do niego. Zobaczyłam na nim kilka zdjęć z jakąś śliczną blondynką. Oboje wyglądali na szczęśliwych. Na jednym George trzymał ja na barana, na innym całowali się, na jeszcze innym był napis "Na zawsze twoja. Jennifer xxx". Moją uwagę przykuło czarno-białe zdjęcie, przepasane czarną wstążeczką... Ujęłam je w dłonie i przyglądałam mu się uważnie.
-Umarła trzy lata temu na białaczkę.- usłyszałam za sobą głos przyjaciela. Stał oparty o framugę drzwi.
-Umierała, a ja nie mogłem nic na to poradzić.- usiadł na łóżku i schował twarz w dłonie. Usiadłam obok niego i przytuliłam mocno. Słyszałam jak zaczął cicho szlochać.
-Dawca, który mógł ją uratować, znalazł się niedługo po jej śmieci.- Przyłożył ręce do ust. Zapadła cisza.
-Rozumiem co czujesz...- Powiedziałam po chwili. Chłopak spojrzał na mnie ze zdziwieniem.- Niedawno zmarła moja mama. Miała zawał. -przełknęłam ślinę. George w dalszym ciągu patrzył na mnie zaskoczony.- Tego dnia, gdy to się stało, mamę zwolnili z pracy. Robiłyśmy właśnie obiad. Poprosiła mnie, żebym poszła do sklepu po jabłka. Gdy wróciłam do domu, zobaczyłam mamę leżącą na podłodze. Zadzwoniłam po karetkę. Przyjechali jednak za późno i nie udało im się jej uratować.- zapłakałam gorzko.- Gdybym wtedy nie wyszła...
-Nie mów tak. Nie wolno Ci się obwiniać. -przytulił mnie i pogładził moje włosy.- To nie była twoja wina.- jego głos był taki spokojny, ale było słychać w nich smutek. Przez kilka minut siedzieliśmy przytuleni i płakaliśmy. Oboje straciliśmy kogoś bliskiego. Nasz ból był podobny, aczkolwiek zupełnie inny. Łzy wypływające z naszych oczu łączyły się w jedność.
-Dziękuję Ci.- powiedziałam, kiedy strumień łez się przerzedził.
-Ja też.- rzekł chłopak.- Cieszę się, że pojawiłaś się w moim życiu.
Po tych słowach poczułam coś dziwnego w okolicach brzucha. To było dziwne, ale... przyjemne. Poluzowaliśmy uścisk i otarliśmy łzy.
-Już w porządku.- zapytał troskliwie.
-Tak.- uśmiechnęłam się najszczerzej jak tylko potrafiłam.- Lepiej weźmy się do pracy.
-Tak, tak jasne.- Loczek wstał i zaczął czegoś szukać przy biurku.
-W domu znalazłam strony, które mogą nam się przydać.- podałam mu strasznie wymiętą karteczkę.
Atmosfera panująca w pokoju, pomimo wcześniejszego smutku, była bardzo wesoła. Jak zwykle śmialiśmy się i wygłupialiśmy, robiąc przy tym pełno hałasu. W pewnym momencie, George pisząc coś na komputerze, łokciem potrącił szklankę z sokiem pomarańczowym, który wylał się na mój biały T-shirt. Powstała na nim wielka plama, która po krótkiej chwili ukazała mój biustonosz w różowe serduszka.
-Przepraszam Cię Amber! Naprawdę przepraszam.- mówił chłopak nerwowo szukając chusteczek.
-Ok. Spoko. Nic się nie stało. Przecież nie zrobiłeś tego specjalnie. - starałam się mówić spokojnie.
-No jasne, że nie!- te słowa zabrzmiały przekonująco, jednak zauważyłam w jego oczach maleńkie iskierki...- Wiesz co? Ty idź spróbuj to zmyć do łazienki, a ja przyniosę Ci jakąś koszulkę.
-OK. Tylko....
-Na końcu korytarza w prawo.
-Czytasz mi w myślach czy co?- zaśmiałam się i powędrowałam w stronę łazienki.
Pomieszczenie było bardzo duże. Przez okno znajdujące się obok kabiny prysznicowej wpadały promienie słońca, które zbliżało się już ku zachodowi. Ściągnęłam bluzkę i zaczęłam ją "prać" w zlewie przy pomocy mydła.
-Czemu ta durna plama nie chce schodzić?!- mówiłam sama do siebie.
Gdy już prawie uporałam się z sokiem na bluzce, otworzyły się drzwi...
__________________________________
Proszę! I o to jest kolejny rozdział :) Miał być dopiero w sobotę, ale postanowiłam podzielić go na dwie części ;) Serdecznie dziękuję Wam za komentarze pod poprzednim postem! :** JESTEŚCIE CUDOWNI! <3 Jeśli czytacie to, to proszę dodawajcie się do obserwatorów i zostawiajcie komentarze . To bardzo ważne dla mnie ;) Mam nadzieję, że ten rozdział spodoba się Wam tak jak mnie ^^
LOVE! :****
niedziela, 20 stycznia 2013
Rozdział 1
Dzień zaczął się jak inne od śmierci mamy. To uczucie pustki i smutek, a później nadzieja, że ten dzień będzie lepszy od poprzednich. W nocy nie mogłam spać. Już któryś raz tak mam. Próbuje zasnąć, ale nie mogę, a jak już mi się uda , to budzę się co chwilę. O 5 nad ranem postanowiłam przestać z tym walczyć. Wstałam, założyłam na stopy swoje cieplutkie kapcie ze świnkami i powędrowałam do łazienki włócząc po ziemi trochę za długie, różowe spodnie w babeczki. Wzięłam letni prysznic, a następnie ogarnęłam włosy. W sumie na poranną toaletę zeszło mi około 40 minut. Nie chciałam budzić reszty, więc po cichutku zeszłam na dół, żeby zrobić śniadanie. Tosty z Nutellą <3 Kocham to! Było koło 6 kiedy na dół zszedł Jackson.
-Hej młoda!- krzyknął ze schodów tak, że aż podskoczyłam ze strachu.
-Boże! Chcesz, żebym zawału dostała?!- powiedziałam kładąc rękę na klatce piersiowej i próbowałam złapać oddech.
Ten tylko się zaśmiał. Zrobiłam kilka tostów więcej i podałam je bratu. Po zjedzeniu ułożyłam talerze w zmywarce, a następnie poszłam do siebie. Podeszłam do szafy i zastanawiałam się co założyć. Wyszło na to, że wzięłam pierwszy lepszy T-shirt i jeansy, a na to fioletową, rozpinaną bluzę. Włosy zostawiłam rozpuszczone. Miałam jeszcze trochę czasu przed wyjściem do szkoły, więc wzięłam do ręki gitarę i zaczęłam grac ulubione chwyty, które po chwili zamieniły się w "piosenkę". Gitara jest dla mnie lekiem na wszystko. Kiedy gram, czuję się jakbym była w innym świecie...Grając straciłam poczucie czasu. Spojrzałam na zegarek-7.30. "O kurczę! Zaraz się spóźnię!"- pomyślałam. Wzięłam plecak z podłogi i szybko pobiegłam na dół. Migiem założyłam buty i chwilę później byłam już na rogu, gdzie czekał na mnie George.
-No ile można czekać?- zaśmiał się Lokowaty.
-Oj no nie moja wina, no! To muzyka mnie tak wciągnęła!- zaczęłam się śmiać jak głupia,a ten idiota za mną.
-Dobra, lepiej chodźmy do szkoły. Nie chce się znowu przez Ciebie spóźnić.
-O przepraszam! Czy ty kiedykolwiek się przeze mnie spóźniłeś?!
-Jeszcze nie.- na jego twarzy pojawił się tzw. "poker face".
-Palant!- zaśmiałam się i lekko walnęłam go w ramię.
Naszą pierwszą lekcją była matematyka. Kto to wymyślił, żeby o 8 rano mieć matmę?! Aaa... już wiem! Pewnie ten , kto nas jej uczy, czyli pan dyrektor Angaroo. Taki już żywot ucznia. Tak naprawdę nie ma żadnych praw, ale za to pełno obowiązków. 4 kolejne lekcje minęły w mgnieniu oka. Następna była historia. Pan Narrow wymyślił sobie jakieś głupie projekty. Ja byłam w parze z Georgem. Wylosowaliśmy temat "Architektura starożytnej Grecji". Uwielbiam starożytną Grecję, ale jakoś nie chce mi się robić tego projektu na następny tydzień. Po historii mogliśmy już iść do domu. Szliśmy razem z Georgem powolnym krokiem w stronę domów.
-Wkurzył mnie Narrow.- starałam się przerwać niezręczną ciszę, która powstała w kilka sekund po opuszczeniu terenu szkoły.- Nie mam nic lepszego do roboty, tylko robić jakieś bezużyteczne coś!
-Ej, ej, ej! Nie denerwuj się tak. Damy radę!- próbował pocieszyć mnie Loczek.
-Tylko kiedy my to zrobimy? Ja nie mam zamiaru marnować na to całego weekendu, a następny tydzień mam już zawalony.
-A dzisiaj?
-Dzisiaj wieczorem leci powtórka "The X-Factor" z One Direction, a ja chciałam to obejrzeć, więc tez niezbyt.
-Ty lubisz One Direction?- Chłopak zatrzymał się ze zdziwienia.
-Tak. Są super!
George zaczął o czymś intensywnie myśleć i się uśmiechać.
-Dzisiaj przychodzisz do mnie i koniec!- krzyknął poprzez śmiech.
-Nie krzycz na mnie! A poza tym, co się tak śmiejesz?
-Aaa, nic takiego.- wyglądał jakby zobaczył właśnie jakąś nagą anielicę.
-Dobra. Jak nie chcesz to nie mów.- zrobiłam minę smutnego pieska.
-Daj spokój. Dowiesz się jak przyjdziesz wieczorem.- Powiedział i mrugnął do mnie tym swoim czekoladowym oczkiem.
-Co to miały być?- obróciłam się do niego twarzą i położyłam rękę na biodrze, robiąc przy tym dziwną minę.
-No co? Nie wiem o co Ci chodzi.- patrzył przed siebie, jakby nie zwracając na mnie uwagi. W końcu buchnął śmiechem, a ja za nim.
- Jesteś pojebany wiesz?- rzuciłam poprzez dziki śmiech.
-Taaak, ale właśnie za to mnie lubisz.
-Tiaaa.... To o której mam być?
-Bądź o 17.
-Ok.
Przez resztę drogi jak zwykle śmialiśmy się , rozmawialiśmy i wydurnialiśmy się tak, że przechodzący ludzie patrzyli na nas, jakbyśmy uciekli z psychiatryka. Gdy znaleźliśmy się pod domem Georga, pożegnaliśmy się i każdy udał się w swoja stronę. Do mojego domu miałam jeszcze jakieś 3 minuty drogi. Przez cały ten czas rozmyślałam o co mogło chodzić Georgowi. Dlaczego aż tak zależało mu na tym , żebym dzisiaj do niego przyszła? Wydawało mi się to wszystko bardzo podejrzane, ale powinnam raczej myśleć o projekcie, a nie głupotkach. Gdy przekroczyłam próg domu, mojego nosa dosięgnął zapach pieczonego kurczaka. Podeszłam do stołu w kuchni. Leżały na nim nakrycia dla trzech osób, półmiski z ziemniakami i sałatkami, a na samym środku, na srebrnej tacy, leżał kurczak w złocistej panierce.
-Głodna?- dobiegł mnie głos Jane-gosposi.
-Strasznie.- odpowiedziałam łapiąc się za brzuch.
-Cóż. Możesz czekać w nieskończoność jak wróci twój brat i tata, albo po prostu zjeść ten obiad teraz.- zaśmiała się starsza pani. Jane ma około 50 lat, ale ma duszę nastolatki. Mieszkam tutaj niecały miesiąc, a zdążyłam nawiązać nić porozumienia z tą siwiejącą już kobietą. Chwilę pożartowałyśmy, a następnie usiadłam do stołu.
-Dziękuję Jane. To było pyszne!- powiedziałam po skończonym posiłku i natychmiast poszłam na górę. Na zegarze widniała godzina 16. Ok, mam jeszcze godzinę. Włączyłam komputer, by poszukać jakiś informacji na projekt. Oczywiście nie obeszło się bez sprawdzenia Facebooka i dłuższego posiedzenia na Twitterze. Napisałam kilka tweetów i nawet nie spostrzegłam, że zajęło mi to całe pół godziny! Wyłączyłam ten portal społecznościowy i zaczęłam szybko szukać jakichkolwiek stron z informacjami. Zapisałam je sobie na kartce. Była już 16.50. Wzięłam do kieszeni telefon oraz karteczkę i pobiegłam na dół. Założyłam moje ulubione granatowe trampki i przejrzałam się w lustrze.
-Wychodzę!- Krzyknęłam i nie czekając na odpowiedź, wyszłam z domu. Gdy tylko znalazłam się na dworze poczułam na twarzy, chłodny, wiosenny wiaterek. Ruszyłam przed siebie z uśmiechem na twarzy. Nie wiadomo dlaczego poczułam, że tego wieczoru stanie się coś niezwykłego, co zapamiętam do końca życia. W mojej głowie rozbrzmiewała piosenka "Torn", która była pierwszą piosenką, którą piątka wspaniałych chłopaków zaśpiewała razem. Znałam ją na pamięć, dlatego nawet bez słuchawek w uszach słyszałam dokładnie każdy dźwięk wydawany przez chłopców. Gdy dotarłam do celu, zapukałam do drzwi.
-O, już jesteś!-Przywitał mnie uśmiechnięty od ucha do ucha George. - Czekaliśmy na Ciebie.
-Czekaliście?- Zapytałam zdziwiona.
-Znaczy ja czekałem...- Chłopak się trochę zmieszał.- Proszę, wejdź.
_________________________________
Pierwszy rozdzialik! ^^ Trochę zajęło mi napisanie go, ale w końcu jest :D. Mam nadzieję, że wam się spodoba :3 Liczę na komentarze ;)
Love! :**
Ze specjalną dedykacją dla Jusi :*** ^^
-Hej młoda!- krzyknął ze schodów tak, że aż podskoczyłam ze strachu.
-Boże! Chcesz, żebym zawału dostała?!- powiedziałam kładąc rękę na klatce piersiowej i próbowałam złapać oddech.
Ten tylko się zaśmiał. Zrobiłam kilka tostów więcej i podałam je bratu. Po zjedzeniu ułożyłam talerze w zmywarce, a następnie poszłam do siebie. Podeszłam do szafy i zastanawiałam się co założyć. Wyszło na to, że wzięłam pierwszy lepszy T-shirt i jeansy, a na to fioletową, rozpinaną bluzę. Włosy zostawiłam rozpuszczone. Miałam jeszcze trochę czasu przed wyjściem do szkoły, więc wzięłam do ręki gitarę i zaczęłam grac ulubione chwyty, które po chwili zamieniły się w "piosenkę". Gitara jest dla mnie lekiem na wszystko. Kiedy gram, czuję się jakbym była w innym świecie...Grając straciłam poczucie czasu. Spojrzałam na zegarek-7.30. "O kurczę! Zaraz się spóźnię!"- pomyślałam. Wzięłam plecak z podłogi i szybko pobiegłam na dół. Migiem założyłam buty i chwilę później byłam już na rogu, gdzie czekał na mnie George.
-No ile można czekać?- zaśmiał się Lokowaty.
-Oj no nie moja wina, no! To muzyka mnie tak wciągnęła!- zaczęłam się śmiać jak głupia,a ten idiota za mną.
-Dobra, lepiej chodźmy do szkoły. Nie chce się znowu przez Ciebie spóźnić.
-O przepraszam! Czy ty kiedykolwiek się przeze mnie spóźniłeś?!
-Jeszcze nie.- na jego twarzy pojawił się tzw. "poker face".
-Palant!- zaśmiałam się i lekko walnęłam go w ramię.
Naszą pierwszą lekcją była matematyka. Kto to wymyślił, żeby o 8 rano mieć matmę?! Aaa... już wiem! Pewnie ten , kto nas jej uczy, czyli pan dyrektor Angaroo. Taki już żywot ucznia. Tak naprawdę nie ma żadnych praw, ale za to pełno obowiązków. 4 kolejne lekcje minęły w mgnieniu oka. Następna była historia. Pan Narrow wymyślił sobie jakieś głupie projekty. Ja byłam w parze z Georgem. Wylosowaliśmy temat "Architektura starożytnej Grecji". Uwielbiam starożytną Grecję, ale jakoś nie chce mi się robić tego projektu na następny tydzień. Po historii mogliśmy już iść do domu. Szliśmy razem z Georgem powolnym krokiem w stronę domów.
-Wkurzył mnie Narrow.- starałam się przerwać niezręczną ciszę, która powstała w kilka sekund po opuszczeniu terenu szkoły.- Nie mam nic lepszego do roboty, tylko robić jakieś bezużyteczne coś!
-Ej, ej, ej! Nie denerwuj się tak. Damy radę!- próbował pocieszyć mnie Loczek.
-Tylko kiedy my to zrobimy? Ja nie mam zamiaru marnować na to całego weekendu, a następny tydzień mam już zawalony.
-A dzisiaj?
-Dzisiaj wieczorem leci powtórka "The X-Factor" z One Direction, a ja chciałam to obejrzeć, więc tez niezbyt.
-Ty lubisz One Direction?- Chłopak zatrzymał się ze zdziwienia.
-Tak. Są super!
George zaczął o czymś intensywnie myśleć i się uśmiechać.
-Dzisiaj przychodzisz do mnie i koniec!- krzyknął poprzez śmiech.
-Nie krzycz na mnie! A poza tym, co się tak śmiejesz?
-Aaa, nic takiego.- wyglądał jakby zobaczył właśnie jakąś nagą anielicę.
-Dobra. Jak nie chcesz to nie mów.- zrobiłam minę smutnego pieska.
-Daj spokój. Dowiesz się jak przyjdziesz wieczorem.- Powiedział i mrugnął do mnie tym swoim czekoladowym oczkiem.
-Co to miały być?- obróciłam się do niego twarzą i położyłam rękę na biodrze, robiąc przy tym dziwną minę.
-No co? Nie wiem o co Ci chodzi.- patrzył przed siebie, jakby nie zwracając na mnie uwagi. W końcu buchnął śmiechem, a ja za nim.
- Jesteś pojebany wiesz?- rzuciłam poprzez dziki śmiech.
-Taaak, ale właśnie za to mnie lubisz.
-Tiaaa.... To o której mam być?
-Bądź o 17.
-Ok.
Przez resztę drogi jak zwykle śmialiśmy się , rozmawialiśmy i wydurnialiśmy się tak, że przechodzący ludzie patrzyli na nas, jakbyśmy uciekli z psychiatryka. Gdy znaleźliśmy się pod domem Georga, pożegnaliśmy się i każdy udał się w swoja stronę. Do mojego domu miałam jeszcze jakieś 3 minuty drogi. Przez cały ten czas rozmyślałam o co mogło chodzić Georgowi. Dlaczego aż tak zależało mu na tym , żebym dzisiaj do niego przyszła? Wydawało mi się to wszystko bardzo podejrzane, ale powinnam raczej myśleć o projekcie, a nie głupotkach. Gdy przekroczyłam próg domu, mojego nosa dosięgnął zapach pieczonego kurczaka. Podeszłam do stołu w kuchni. Leżały na nim nakrycia dla trzech osób, półmiski z ziemniakami i sałatkami, a na samym środku, na srebrnej tacy, leżał kurczak w złocistej panierce.
-Głodna?- dobiegł mnie głos Jane-gosposi.
-Strasznie.- odpowiedziałam łapiąc się za brzuch.
-Cóż. Możesz czekać w nieskończoność jak wróci twój brat i tata, albo po prostu zjeść ten obiad teraz.- zaśmiała się starsza pani. Jane ma około 50 lat, ale ma duszę nastolatki. Mieszkam tutaj niecały miesiąc, a zdążyłam nawiązać nić porozumienia z tą siwiejącą już kobietą. Chwilę pożartowałyśmy, a następnie usiadłam do stołu.
-Dziękuję Jane. To było pyszne!- powiedziałam po skończonym posiłku i natychmiast poszłam na górę. Na zegarze widniała godzina 16. Ok, mam jeszcze godzinę. Włączyłam komputer, by poszukać jakiś informacji na projekt. Oczywiście nie obeszło się bez sprawdzenia Facebooka i dłuższego posiedzenia na Twitterze. Napisałam kilka tweetów i nawet nie spostrzegłam, że zajęło mi to całe pół godziny! Wyłączyłam ten portal społecznościowy i zaczęłam szybko szukać jakichkolwiek stron z informacjami. Zapisałam je sobie na kartce. Była już 16.50. Wzięłam do kieszeni telefon oraz karteczkę i pobiegłam na dół. Założyłam moje ulubione granatowe trampki i przejrzałam się w lustrze.
-Wychodzę!- Krzyknęłam i nie czekając na odpowiedź, wyszłam z domu. Gdy tylko znalazłam się na dworze poczułam na twarzy, chłodny, wiosenny wiaterek. Ruszyłam przed siebie z uśmiechem na twarzy. Nie wiadomo dlaczego poczułam, że tego wieczoru stanie się coś niezwykłego, co zapamiętam do końca życia. W mojej głowie rozbrzmiewała piosenka "Torn", która była pierwszą piosenką, którą piątka wspaniałych chłopaków zaśpiewała razem. Znałam ją na pamięć, dlatego nawet bez słuchawek w uszach słyszałam dokładnie każdy dźwięk wydawany przez chłopców. Gdy dotarłam do celu, zapukałam do drzwi.
-O, już jesteś!-Przywitał mnie uśmiechnięty od ucha do ucha George. - Czekaliśmy na Ciebie.
-Czekaliście?- Zapytałam zdziwiona.
-Znaczy ja czekałem...- Chłopak się trochę zmieszał.- Proszę, wejdź.
_________________________________
Pierwszy rozdzialik! ^^ Trochę zajęło mi napisanie go, ale w końcu jest :D. Mam nadzieję, że wam się spodoba :3 Liczę na komentarze ;)
Love! :**
Ze specjalną dedykacją dla Jusi :*** ^^
sobota, 12 stycznia 2013
Prolog
Dalej nie mogę uwierzyć w to co się stało... Moja najukochańsza mamusia... ODESZŁA. Wiedziałam, że to nastąpi, ale nie tak wcześnie. Głupia... JA! Dlaczego musiałam akurat wtedy wyjść?! Może, gdybym została i nie poszła po te cholerne jabłka, może wtedy dalej mieszkałabym z mamą w naszym niewielkim, a jakże przytulnym domku... Ale czasu nie można cofnąć... Trzeba żyć z tym wszystkim. Jedno wiem na pewno- teraz wszystko się zmieni... Nowa szkoła, nowi znajomi, nowy dom, nowe miasto... NOWE ŻYCIE.
Pierwszego dnia pojechałam do szkoły razem z Jacksonem. Oczywiście musiałam tak wyjść z samochodu, żeby nikt mnie nie zobaczył. Kochany i opiekuńczy braciszek -.-. Po długich poszukiwaniach w końcu dotarłam do sekretariatu. Jeju! Jaka ta szkoła jest wielka! Jakby nie można było dać jakiś strzałek czy czegoś, żeby osoby takie jak ja mogły bez problemu trafić do celu.
-Hej! Mogę się dosiąść? -usłyszałam łagodny męski głos, gdy siedziałam sama w ławce przed lekcją. Podniosłam głowę, a moim oczom ukazał się przystojny chłopak.
-Tttak, jasne.- nie wiadomo dlaczego zaczęłam się trochę jąkać.
-Jestem George.- usiadł obok mnie i wyciągnął rękę w moją stronę.
-Amber.- podałam mu dłoń.
-Jesteś tutaj nowa?- zapytał.
-Tak. Niedawno się tutaj przeprowadziłam.
-Ciężko jest być nową osobą w szkole. Wiem coś o tym. Kilka razy musiałem zmieniać szkołę, ze względu na mojego brata. Jak być chciała,na przerwie mogę oprowadzić cię po szkole. Oczywiście jeśli nie miałabyś nic przeciwko...
-Pewnie. Byłoby super.- uśmiechnęłam się, a on odwzajemnił mój uśmiech. Wtedy zobaczyłam jego cudne oczy koloru czekolady i słodkie dołeczki w policzkach. Przez całą lekcję George opowiadał mi co nieco o szkole, uczniach, nauczycielach. Był bardzo przyjacielski. Nie miał żadnych oporów, żeby rozmawiać z kompletnie nieznaną dziewczyną. Chciałabym tak umieć... Ja mam zazwyczaj trudności w jakichkolwiek kontaktach z ludźmi, czasami nawet kiedy ich znam. Ale jakimś dziwnym trafem akurat z nim nie miałam takich problemów.
Dzwonek.
-Gotowa na zwiedzanie?- zaśmiał się chłopak.
-Gotowa jak nigdy.
Śmiejąc się i rozmawiając obeszliśmy całą szkołę. Inni uczniowie patrzyli się na nas jak na idiotów, ale co tam. Nas jakoś w ogóle to nie obchodziło. To był początek prawdziwej przyjaźni na lata...
_______________________________
No i proszę! Mamy prolog :) Dodałabym go wcześniej, ale nie miałam kompletnie czasu :/. Teraz zaczynam ferie, więc może uda mi się coś w tym czasie wrzucić, ale nie obiecuję ;)
Pierwszego dnia pojechałam do szkoły razem z Jacksonem. Oczywiście musiałam tak wyjść z samochodu, żeby nikt mnie nie zobaczył. Kochany i opiekuńczy braciszek -.-. Po długich poszukiwaniach w końcu dotarłam do sekretariatu. Jeju! Jaka ta szkoła jest wielka! Jakby nie można było dać jakiś strzałek czy czegoś, żeby osoby takie jak ja mogły bez problemu trafić do celu.
-Hej! Mogę się dosiąść? -usłyszałam łagodny męski głos, gdy siedziałam sama w ławce przed lekcją. Podniosłam głowę, a moim oczom ukazał się przystojny chłopak.
-Tttak, jasne.- nie wiadomo dlaczego zaczęłam się trochę jąkać.
-Jestem George.- usiadł obok mnie i wyciągnął rękę w moją stronę.
-Amber.- podałam mu dłoń.
-Jesteś tutaj nowa?- zapytał.
-Tak. Niedawno się tutaj przeprowadziłam.
-Ciężko jest być nową osobą w szkole. Wiem coś o tym. Kilka razy musiałem zmieniać szkołę, ze względu na mojego brata. Jak być chciała,na przerwie mogę oprowadzić cię po szkole. Oczywiście jeśli nie miałabyś nic przeciwko...
-Pewnie. Byłoby super.- uśmiechnęłam się, a on odwzajemnił mój uśmiech. Wtedy zobaczyłam jego cudne oczy koloru czekolady i słodkie dołeczki w policzkach. Przez całą lekcję George opowiadał mi co nieco o szkole, uczniach, nauczycielach. Był bardzo przyjacielski. Nie miał żadnych oporów, żeby rozmawiać z kompletnie nieznaną dziewczyną. Chciałabym tak umieć... Ja mam zazwyczaj trudności w jakichkolwiek kontaktach z ludźmi, czasami nawet kiedy ich znam. Ale jakimś dziwnym trafem akurat z nim nie miałam takich problemów.
Dzwonek.
-Gotowa na zwiedzanie?- zaśmiał się chłopak.
-Gotowa jak nigdy.
Śmiejąc się i rozmawiając obeszliśmy całą szkołę. Inni uczniowie patrzyli się na nas jak na idiotów, ale co tam. Nas jakoś w ogóle to nie obchodziło. To był początek prawdziwej przyjaźni na lata...
_______________________________
No i proszę! Mamy prolog :) Dodałabym go wcześniej, ale nie miałam kompletnie czasu :/. Teraz zaczynam ferie, więc może uda mi się coś w tym czasie wrzucić, ale nie obiecuję ;)
Subskrybuj:
Posty (Atom)