środa, 23 stycznia 2013

Rozdział 2

Gdy tylko znalazłam się w korytarzu zobaczyłam 5 par porozwalanych butów; 2 pary białych Conversów, 2 pary butów Supra- czerwone i niebieskie oraz jedne zwykłe, białe trampki.
-Emmmmmm......To wszystko twoje?- spytałam trochę niepewnie Georga, wskazując na obuwie.
Ten spojrzał na nie i zaczął chichotać.
-Nieee. Kumple przyszli do mojego brata.
-Ahhhhha...- nieco przeraził mnie wyraz jego twarz, gdy mi odpowiadał. Wyglądał jakby coś kombinował. Teraz to naprawdę zaczęłam się go bać.
-Idź do pokoju, a ja przyniosę coś do picia.- powiedział Lokowaty.
-A...
-Pierwszy po lewej.-rzekł zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć i uśmiechnął się szeroko. Zawtórowałam mu i zrobiłam co mi polecił. Popchnęłam lekko mahoniowe drzwi. Moim oczom ukazały się jasnozielone ściany, na których były zawieszone gitary różnego rodzaju- od akustyków, poprzez elektryczne, na basowych kończąc. Obok okna stało pianino. Podeszłam do niego. Zobaczyłam na nim kilka zdjęć z jakąś śliczną blondynką. Oboje wyglądali na szczęśliwych. Na jednym George trzymał ja na barana, na innym całowali się, na jeszcze innym był napis "Na zawsze twoja. Jennifer xxx". Moją uwagę przykuło czarno-białe zdjęcie, przepasane czarną wstążeczką... Ujęłam je w dłonie i przyglądałam mu się uważnie.
-Umarła trzy lata temu na białaczkę.- usłyszałam za sobą głos przyjaciela. Stał oparty o framugę drzwi.
-Umierała, a ja nie mogłem nic na to poradzić.- usiadł na łóżku i schował twarz w dłonie. Usiadłam obok niego i przytuliłam mocno. Słyszałam jak zaczął cicho szlochać.
-Dawca, który mógł ją uratować, znalazł się niedługo po jej śmieci.- Przyłożył ręce do ust. Zapadła cisza.
-Rozumiem co czujesz...- Powiedziałam po chwili. Chłopak spojrzał na mnie ze zdziwieniem.- Niedawno zmarła moja mama. Miała zawał. -przełknęłam ślinę. George w dalszym ciągu patrzył na mnie zaskoczony.- Tego dnia, gdy to się stało, mamę zwolnili z pracy. Robiłyśmy właśnie obiad. Poprosiła mnie, żebym poszła do sklepu po jabłka. Gdy wróciłam do domu, zobaczyłam mamę leżącą na podłodze. Zadzwoniłam po karetkę. Przyjechali jednak za późno i nie udało im się jej uratować.- zapłakałam gorzko.- Gdybym wtedy nie wyszła...
-Nie mów tak. Nie wolno Ci się obwiniać. -przytulił mnie i pogładził moje włosy.- To nie była twoja wina.- jego głos był taki spokojny, ale było słychać w nich smutek. Przez kilka minut siedzieliśmy przytuleni i płakaliśmy. Oboje straciliśmy kogoś bliskiego. Nasz ból był podobny, aczkolwiek zupełnie inny. Łzy wypływające z naszych oczu łączyły się w jedność.
-Dziękuję Ci.- powiedziałam, kiedy strumień łez się przerzedził.
-Ja też.- rzekł chłopak.- Cieszę się, że pojawiłaś się w moim życiu.
Po tych słowach poczułam coś dziwnego w okolicach brzucha. To  było dziwne, ale... przyjemne. Poluzowaliśmy uścisk i otarliśmy łzy.
-Już w porządku.- zapytał troskliwie.
-Tak.- uśmiechnęłam się najszczerzej jak tylko potrafiłam.- Lepiej weźmy się do pracy.
-Tak, tak jasne.- Loczek wstał i zaczął czegoś szukać przy biurku.
-W domu znalazłam strony, które mogą nam się przydać.- podałam mu strasznie wymiętą karteczkę.
Atmosfera panująca w pokoju, pomimo wcześniejszego smutku, była bardzo wesoła. Jak zwykle śmialiśmy się i wygłupialiśmy, robiąc przy tym pełno hałasu.  W pewnym momencie, George pisząc coś na komputerze, łokciem potrącił szklankę z sokiem pomarańczowym, który wylał się na mój biały T-shirt. Powstała na nim wielka plama, która po krótkiej chwili ukazała mój biustonosz w różowe serduszka.
-Przepraszam Cię Amber! Naprawdę przepraszam.- mówił chłopak nerwowo szukając chusteczek.
-Ok. Spoko. Nic się nie stało. Przecież nie zrobiłeś tego specjalnie. - starałam się mówić spokojnie.
-No jasne, że nie!- te słowa zabrzmiały przekonująco, jednak zauważyłam w jego oczach maleńkie iskierki...- Wiesz co? Ty idź spróbuj to zmyć do łazienki, a ja przyniosę Ci jakąś koszulkę.
-OK. Tylko....
-Na końcu korytarza w prawo.
-Czytasz mi w myślach czy co?- zaśmiałam się i powędrowałam w stronę łazienki.
Pomieszczenie było bardzo duże. Przez okno znajdujące się obok kabiny prysznicowej wpadały promienie słońca, które zbliżało się już ku zachodowi. Ściągnęłam bluzkę i zaczęłam ją "prać"  w zlewie przy pomocy mydła.
-Czemu ta durna plama nie chce schodzić?!- mówiłam sama do siebie.
Gdy już prawie uporałam się z sokiem na bluzce, otworzyły się drzwi...

__________________________________
Proszę! I o to jest kolejny rozdział :) Miał być dopiero w sobotę, ale postanowiłam podzielić go na dwie części ;) Serdecznie dziękuję Wam za komentarze pod poprzednim postem! :** JESTEŚCIE CUDOWNI! <3 Jeśli czytacie to, to proszę dodawajcie się do obserwatorów i zostawiajcie komentarze .  To bardzo ważne dla mnie ;) Mam nadzieję, że ten rozdział spodoba się Wam tak jak mnie ^^

LOVE! :****

8 komentarzy:

  1. Świetny tylko czemu taki krótki?! :) Bardzo fajne to opowiadanie :)Zapraszam do siebie http://summer-love69.blogspot.com/ ~ @agata_9710121 xx

    OdpowiedzUsuń
  2. grrrrr czemu skonczylas to w takim momencie ?? ^^
    George ♥ Nie moge doczekac sie nexta ;3

    OdpowiedzUsuń
  3. Kto otworzył drzwi?! Dodawaj szybko nowy, jestem ciekawa. Weny!!
    /Sabina

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudownie piszesz aż chce się to czytać ,pozdrawiam i czekam na następny rozdział ♥ .Zapraszam też do mnie hihelloby.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. czy ona została goła w łazience? Haha,oby! :D bardzo fajny!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. haha,źle to sformułowałam,w sensie nie goła tylko w staniku xDDD

      Usuń
  6. Podoba mi się! :)

    OdpowiedzUsuń