czwartek, 31 stycznia 2013

Rozdział 4



-Dziękuję.- rzekłam, gdy chłopak podał mi szklankę. Zaczęłam powoli pić.
-Moglibyście przestać patrzyć się na mnie jakbyście nigdy dziewczyny nie widzieli? -zapytałam, widząc, że wszyscy stoją tak, jak wtedy, gdy pierwszy raz ich zobaczyłam.
W momencie wszyscy rozsiedli się po fotelach i włączyli TV. Leciała właśnie powtórka The X-Factor z ich udziałem. Zaczęłam się krztusić wodą i głośno śmiać. Chłopcy spojrzeli na mnie jak na idiotkę. Przyznaję, nie było to normalne zachowanie. Po chwili chłopak, na którego kolanach leżałam zajarzył o co chodzi i także zaczął się śmiać. Pozostali wciąż patrzyli na nas pytającym wzrokiem.
-Jeszcze kilka godzin temu chciałam zostać w domu, żeby obejrzeć ten program specjalnie dla was-zaczęłam, gdy opanowałam śmiech-a teraz siedzę z wami w jednym pokoju i oglądam TV.- zamyśliłam się -Dalej nie wierzę, że to wszystko nie jest snem. Jednak...
-Jednak marzenia się spełniają.-Niall obdarzył mnie takim uśmiechem, że aż poczułam w środku przyjemne ciepło.

Odwzajemniłam go.
Czas mijał nam szybko i przyjemnie na rozmowach i wygłupach. Przyznam, że polubiłam tę piątkę jeszcze bardziej, ale tym razem jako normalnych ludzi a nie gwiazdy. Nawet nie zauważyłam kiedy zegar wybił 23.30.
-Już tak późno?- powiedziałam ze zdziwieniem.- Muszę już iść.- zaczęłam zbierać się do wyjścia.
-Co? Już idziesz?- rzekli zasmuceni chłopcy.
-Może zostaniesz na noc?- zaproponował Harry.-Młode damy jak ty nie powinny o tej porze same pałętać się po mieście.- Mówiąc to zachowywał się jak dżentelmen, co w jego wykonaniu wyglądało śmiesznie.
-No nie wiem...- zaczęłam się zastanawiać. W sumie może to nie jest taki głupi pomysł. Trochę bałabym się iść o tej porze sama, ciemna drogą. Chociaż daleko nie mam, no ale...
-Prosimy! Zostań.- nalegał Niall.
-Hmmm...Może mogłabym zostać...-po tych słowach w pokoju zapanował gwar. Tak bardzo cieszyli się choć jeszcze nic pewne nie było... "Kurczę! Może zostanę. Oni tak się cieszą. Co w sumie jest nieco podejrzane... No ale są tacy słodcy jak tak wariują, że chyba nie mogę im tego zrobić"- pomyślałam.
-Dobra. Skoro tak ładnie prosicie...- poczułam na sobie sześć par oczu -Zostanę, ale muszę zadzwonić do taty.
-No to na co czekasz? Bierz telefon i dzwoń!- krzyknął Louis.
-Ale że teraz? Tutaj?
-Nooooo- powiedzieli chórem, a ja wyciągnęłam telefon i wybrałam numer.
Tata odebrał po dwóch sygnałach.
-Amber! Gdzie ty jesteś o tej porze?- usłyszałam w słuchawce głos swojego rodziciela.
-No właśnie chodzi o to, że zostaje u znajomych na noc.- zmrużyłam oczy, bo bałam się odpowiedzi.
-Umm... W porządku. -kamień spadł mi z serca.- Tylko mogłaś wcześniej zadzwonić. Wiesz jak sie o Ciebie martwiłem.
-Przepraszam tatusiu. Następnym razem powiadomię Cię wcześniej. Dziękuj. Wrócę rano. Papa. Kocham Cię.
-Też Cię kocham córciu. Papa. Miłej zabawy.
-Dziękuję. Pa.- rozłączyłam się.
Chłopcy zaczęli skakać z radości. W sumie to sama nie wiem czemu xD. Kto by tam wiedział czemu 1D tacy są. Ważne, że są sobą ;).
-Ej dobra. Chłopaki weźcie, bo nam dom rozwalicie! -Harry darł się na brykających przyjaciół.
Chwila, chwila, chwila. Jak to nam? To Harry jest bratem Georga? Boże jaka ja jestem tępa! Przecież mają to samo nazwisko i są do siebie podobni jak dwie krople wody! Dlaczego nie kapnęłam się wcześniej? Zresztą nieważne :P
-A co tak w ogóle to gdzie wasi rodzice?- zapytałam Georga, który siedział obok mnie na kanapie.
-Wyjechali na weekend do Paryża, więc mamy cały dom dla siebie.- Zrobił ten swój fajny uśmiech.

-Weź przestań!- zaśmiałam się.
-A co ja robię?- posmutniał.
-Masz za fajne dołeczki. Oddaj mi je!
Oboje wybuchnęliśmy śmiechem.
-OK. To co robimy? -Loczek przystawił mi przed nosem palec wskazujący, jakby chciał mnie uciszyć.
-EJ!!!- krzyknął i nagle wszyscy się uspokoili. -Amber pyta co robimy?
-No jak to co?- rozłożył ręce Harold.- Bawimy się! W momencie w całym domu zabrzmiała głośna muzyka, a pod sufitem zalśniła niewielka kula dyskotekowa. Louis przyniósł z kuchni kilka piw i zaczęła sie imprezka. Chłopcy wygłupiali się w rytm muzyki, a ja tylko siedziałam na kanapie.
-Co tak sama siedzisz?- zagadał Niall.- Czemu się nie bawisz?
-Po pierwsze, od kilku godzin " z niewiadomych przyczyn" boli mnie głowa, z po drugie, to raczej nie są moje klimaty.- odpowiedziałam ściskając mocno poduszkę.
-Ej, mała, wyluzuj trochę i chodź potańczyć!- wyciągnął rękę w moja stronę. Patrzyłam to na nią, to na niego.  W końcu nie wytrzymałam i ujęłam jego dłoń. Stanęliśmy pod samiutką kulą i zaczęliśmy tańczyć.
-Dlaczego mnie okłamałaś?- zapytał mnie blondyn z grobową miną, kiedy na maksa wczułam się w muzykę.
-Ja? Kiedy? Nie. Czemu?
-Powiedziałaś, że to nie twoje klimaty. A ja widzę, że jak najbardziej twoje!- zaśmiał się. Zrobiłam to samo co on i wróciłam do szalenia na parkiecie.
Po chwili nasz kochany DJ Malik postanowił zrobić nam niespodziankę.
-A teraz troszeczkę zwalniamy.- powiedział i z głośników popłynęła spokojna melodia.
zobaczyłam jak Harry i Lou przytulili się i zaczęli się powoli bujać w rytm muzyki.
"Larry!!!"- pomyślałam.
-Zatańczymy? -zapytał Horan i momentalnie zaczęliśmy robić to samo, co tamta dwójka. Chciałam zabić Malika, ale także serdecznie podziękować mu za tę zmianę muzyki. Z jednej strony ogromnie cieszyłam się, że tańczyłam przytulona do NIALLA HORANA,  a z drugiej strasznie się bałam, że do tego dojdzie... Jeszcze nigdy nie tańczyłam wolnego z żadnym chłopakiem, choć zawsze tego pragnęłam, ale byłam zbyt nieśmiała. Czułam niesamowitą woń perfum blondaska. Chciałam, żeby ta chwila trwała wiecznie. Jednak wszystko, co dobre kiedyś się kończy. Liam wszedł do pokoju z jakimś pudełkiem w rękach...

________________________________________
Ten rozdział chciałabym zadedykować @aww_paulaaa <3  :***  dziękuję za wszystko! <3 za te cudowne komentarze, które sprawiają, że chce dalej dla Was pisać, za ciągle rosnącą liczbę odwiedzin i za to, że to czytacie <3. Czytasz= komentujesz :3 proszę! chciałabym wiedzieć, co sądzicie o tym co pisze, więc proszę zostawiajcie komentarze i dodawajcie się do obserwatorów. :3 Jeśli chcecie być informowani o nowych rozdziałach to follow na tt: @NicolettaM13 i @NMS_1D ^^ dzięki temu drugiemu mogę pomóc rozsławić Wasze blogi. Wystarczy napisać ;)
LOVE! :***

sobota, 26 stycznia 2013

Rozdział 3


                        |Harry|
Moim oczom ukazała się dziewczyna.... w samym staniku. Nie no muszę to przyznać, cycki to ma niezłe. "No no no, George. Widać, że gust odziedziczyłeś po bracie."- pomyślałem. Gdy tylko mnie zobaczyła, z niewiadomych przyczyn... zemdlała.
-Aaammmbeeer! Może być taka? Mniejszej chyba nie...- mój młodszy braciszek szedł w naszą stronę, z niebieską koszulką w ręce.  Jak zobaczył tą dziewczynę leżącą na ziemi, od razu do niej podbiegł.
-Harry! Co tak stoisz? Pomóż mi!- próbował ją podnieść, ale coś mu nie szło :P.
Zrobiłem to o co poprosił i zanieśliśmy dziewczynę do salonu.
-Niall! Liam! Suwać dupy!- krzyknąłem na przyjaciół, którzy siedzieli na kanapie i oglądali TV.
-Co się...WOW!- powiedział Zayn, kiedy zobaczył go nastolatka ma na sobie.
-Weźcie się na nią tak nie gapcie!- skarcił chłopaków George i przykrył przyjaciółkę kocem.- To nie jej wina, że...
-Oooo...No tak, nie jej wina.-zaśmiał się Louis i przybił żółwika Zaynowi.
-Ja pierdole! Wam tylko jedno w głowie!- wykręcił oczami mój brat.- Polała się sokiem i po prostu poszła się przebrać. Nic więcej, idioci.
-Dobra młody, nie tłumacz się.-objąłem go ramieniem i buchnąłem śmiechem.

-A weźcie spadajcie!- teraz to braciszek wkurzył się na maksa.- A tak w ogóle to ona jest waszą fanką, więc weźcie się zachowujcie.
Usłyszałem jak dziewczyna zaczyna się budzić. George od razu usiadł obok niej.

                         |Amber|
Obudziłam się na kanapie, a nade mną stało sześciu chłopaków. Był tam George i całe ONE DIRECTION?!
-Czy to sen?- zapytałam łapiąc się za głowę.- Głowa mnie boli. Co się stało?
-Zemdlałaś.- powiedział George. - I chyba uderzyłaś się w głowę, gdy upadałaś.
-Aaaa.... no tak. Chyba już pamiętam. Ty- wskazałam na Georga- wylałeś na mnie sok, a ty- teraz pokazałam na Harrego- wlazłeś mi do łazienki, kiedy byłam bez...- nagle przypomniałam sobie, że nie mam na sobie nic oprócz stanika. Spojrzałam na siebie i zauważyłam czerwony kocyk. Przycisnęłam go do ciała jeszcze mocnej.
-Właśnie. George, masz tą koszulkę?
-Co? Aaa... tak, tak. Proszę.- podał mi zwinięty niebieski T-shirt.
-Dzięki.- już zamierzałam wstać, kiedy wszyscy próbowali mnie zatrzymać.
-Wow, nie tak szybko kochaniutka.Nigdy się nie ruszysz.- powiedział Liam. Chyba Liam. Wyglądał jak Liam Payne ze zdjęć, ale miał inne włosy :P.
-Czemu? Już dobrze się czuję.
-Liam ma rację. Nie powinnaś tak szybko wstawać...ummm....
-Amber.- przerwałam Niallowi.
-Tak, Amber.- dopowiedział.- Uderzyłaś się w głowę. Kto wie co może Ci się stać jak wstaniesz?
-Dobra. Niech wam będzie.- powiedziałam z rezygnacją w głosie.- Ale teraz odwróćcie się.- wszyscy popatrzyli na mnie ze zdziwieniem.- No co? Chce się przebrać, tak?
-Aaaaaaaaaa!- powiedzieli chórem i zrobili to o co prosiłam.
-Tylko nie podglądać. -przestrzegłam ich z uśmiechem na ustach i zaczęłam zakładać koszulkę przyjaciela.

-My podglądać? Zwariowałaś?- zażartował Harold.
-No akurat ty to powinieneś się nie odzywać, Harry.- zaśmiałam się, a za mną band, odwrócony do mnie zajebistymi tyłeczkami.

Cała koszulka, którą założyłam chwilę wcześniej, pachniała swoim właścicielem. Mmmm... cudowny zapach.  Zaciągnęłam się nim. Mój wzrok powędrował na pupcie chłopców. Już po kilku sekundach stwierdziłam, że Louis ma strasznie babski, ale i seksowny tyłeczek. W sumie to wszyscy mają niezłe :3.
-Ubrana?- zapytał wyraźnie znudzony takim staniem Zayn.
-Tak.- odpowiedziałam wybudzając się z transu. Jeju te ich dupcie są hipnotyzujące i jeszcze w dodatku ten zapach *.*
-Ej, Amber. Wszystko ok?- zapytał troskliwie Liam, gdy tylko się odwrócili.
-Tak, jasne. Mógłby mi ktoś przynieść wody? Proszę. - zrobiłam nieco śmieszną minę.
-OK. Już lecę. - powiedział szybko George i zniknął za ścianą.
____________________________________
Hej :**** Tak jak obiecałam- ROZDZIAŁ NR 3! Błagam tylko mnie nie zabijcie, że taki krótki, ale jak już mówiłam jest to jakby druga połowa dłuższego rozdziału ;) Pisząc go nie mogłam przestać się śmiać :D. Mam nadzieję, że wy również będziecie czytać to z uśmiechem na ustach ;). Proszę komentujcie i dodawajcie się do obserwatorów. :3
LOVE! :********

środa, 23 stycznia 2013

Rozdział 2

Gdy tylko znalazłam się w korytarzu zobaczyłam 5 par porozwalanych butów; 2 pary białych Conversów, 2 pary butów Supra- czerwone i niebieskie oraz jedne zwykłe, białe trampki.
-Emmmmmm......To wszystko twoje?- spytałam trochę niepewnie Georga, wskazując na obuwie.
Ten spojrzał na nie i zaczął chichotać.
-Nieee. Kumple przyszli do mojego brata.
-Ahhhhha...- nieco przeraził mnie wyraz jego twarz, gdy mi odpowiadał. Wyglądał jakby coś kombinował. Teraz to naprawdę zaczęłam się go bać.
-Idź do pokoju, a ja przyniosę coś do picia.- powiedział Lokowaty.
-A...
-Pierwszy po lewej.-rzekł zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć i uśmiechnął się szeroko. Zawtórowałam mu i zrobiłam co mi polecił. Popchnęłam lekko mahoniowe drzwi. Moim oczom ukazały się jasnozielone ściany, na których były zawieszone gitary różnego rodzaju- od akustyków, poprzez elektryczne, na basowych kończąc. Obok okna stało pianino. Podeszłam do niego. Zobaczyłam na nim kilka zdjęć z jakąś śliczną blondynką. Oboje wyglądali na szczęśliwych. Na jednym George trzymał ja na barana, na innym całowali się, na jeszcze innym był napis "Na zawsze twoja. Jennifer xxx". Moją uwagę przykuło czarno-białe zdjęcie, przepasane czarną wstążeczką... Ujęłam je w dłonie i przyglądałam mu się uważnie.
-Umarła trzy lata temu na białaczkę.- usłyszałam za sobą głos przyjaciela. Stał oparty o framugę drzwi.
-Umierała, a ja nie mogłem nic na to poradzić.- usiadł na łóżku i schował twarz w dłonie. Usiadłam obok niego i przytuliłam mocno. Słyszałam jak zaczął cicho szlochać.
-Dawca, który mógł ją uratować, znalazł się niedługo po jej śmieci.- Przyłożył ręce do ust. Zapadła cisza.
-Rozumiem co czujesz...- Powiedziałam po chwili. Chłopak spojrzał na mnie ze zdziwieniem.- Niedawno zmarła moja mama. Miała zawał. -przełknęłam ślinę. George w dalszym ciągu patrzył na mnie zaskoczony.- Tego dnia, gdy to się stało, mamę zwolnili z pracy. Robiłyśmy właśnie obiad. Poprosiła mnie, żebym poszła do sklepu po jabłka. Gdy wróciłam do domu, zobaczyłam mamę leżącą na podłodze. Zadzwoniłam po karetkę. Przyjechali jednak za późno i nie udało im się jej uratować.- zapłakałam gorzko.- Gdybym wtedy nie wyszła...
-Nie mów tak. Nie wolno Ci się obwiniać. -przytulił mnie i pogładził moje włosy.- To nie była twoja wina.- jego głos był taki spokojny, ale było słychać w nich smutek. Przez kilka minut siedzieliśmy przytuleni i płakaliśmy. Oboje straciliśmy kogoś bliskiego. Nasz ból był podobny, aczkolwiek zupełnie inny. Łzy wypływające z naszych oczu łączyły się w jedność.
-Dziękuję Ci.- powiedziałam, kiedy strumień łez się przerzedził.
-Ja też.- rzekł chłopak.- Cieszę się, że pojawiłaś się w moim życiu.
Po tych słowach poczułam coś dziwnego w okolicach brzucha. To  było dziwne, ale... przyjemne. Poluzowaliśmy uścisk i otarliśmy łzy.
-Już w porządku.- zapytał troskliwie.
-Tak.- uśmiechnęłam się najszczerzej jak tylko potrafiłam.- Lepiej weźmy się do pracy.
-Tak, tak jasne.- Loczek wstał i zaczął czegoś szukać przy biurku.
-W domu znalazłam strony, które mogą nam się przydać.- podałam mu strasznie wymiętą karteczkę.
Atmosfera panująca w pokoju, pomimo wcześniejszego smutku, była bardzo wesoła. Jak zwykle śmialiśmy się i wygłupialiśmy, robiąc przy tym pełno hałasu.  W pewnym momencie, George pisząc coś na komputerze, łokciem potrącił szklankę z sokiem pomarańczowym, który wylał się na mój biały T-shirt. Powstała na nim wielka plama, która po krótkiej chwili ukazała mój biustonosz w różowe serduszka.
-Przepraszam Cię Amber! Naprawdę przepraszam.- mówił chłopak nerwowo szukając chusteczek.
-Ok. Spoko. Nic się nie stało. Przecież nie zrobiłeś tego specjalnie. - starałam się mówić spokojnie.
-No jasne, że nie!- te słowa zabrzmiały przekonująco, jednak zauważyłam w jego oczach maleńkie iskierki...- Wiesz co? Ty idź spróbuj to zmyć do łazienki, a ja przyniosę Ci jakąś koszulkę.
-OK. Tylko....
-Na końcu korytarza w prawo.
-Czytasz mi w myślach czy co?- zaśmiałam się i powędrowałam w stronę łazienki.
Pomieszczenie było bardzo duże. Przez okno znajdujące się obok kabiny prysznicowej wpadały promienie słońca, które zbliżało się już ku zachodowi. Ściągnęłam bluzkę i zaczęłam ją "prać"  w zlewie przy pomocy mydła.
-Czemu ta durna plama nie chce schodzić?!- mówiłam sama do siebie.
Gdy już prawie uporałam się z sokiem na bluzce, otworzyły się drzwi...

__________________________________
Proszę! I o to jest kolejny rozdział :) Miał być dopiero w sobotę, ale postanowiłam podzielić go na dwie części ;) Serdecznie dziękuję Wam za komentarze pod poprzednim postem! :** JESTEŚCIE CUDOWNI! <3 Jeśli czytacie to, to proszę dodawajcie się do obserwatorów i zostawiajcie komentarze .  To bardzo ważne dla mnie ;) Mam nadzieję, że ten rozdział spodoba się Wam tak jak mnie ^^

LOVE! :****

niedziela, 20 stycznia 2013

Rozdział 1

Dzień zaczął się jak inne od śmierci mamy. To uczucie pustki i smutek, a później nadzieja, że ten dzień będzie lepszy od poprzednich. W nocy nie mogłam spać. Już któryś raz tak mam. Próbuje zasnąć, ale nie mogę, a jak już mi się uda , to budzę  się co chwilę. O 5 nad ranem postanowiłam przestać z tym walczyć. Wstałam, założyłam na stopy swoje cieplutkie kapcie ze świnkami i powędrowałam do łazienki włócząc po ziemi trochę za długie, różowe spodnie w babeczki. Wzięłam letni prysznic, a następnie ogarnęłam włosy. W sumie na poranną toaletę zeszło mi około 40 minut. Nie chciałam budzić reszty, więc po cichutku zeszłam na dół, żeby zrobić śniadanie. Tosty z Nutellą <3 Kocham to! Było koło 6 kiedy na dół zszedł Jackson.
-Hej młoda!- krzyknął ze schodów tak, że aż podskoczyłam ze strachu.
-Boże! Chcesz, żebym zawału dostała?!- powiedziałam kładąc rękę na klatce piersiowej i próbowałam złapać oddech.
Ten tylko się zaśmiał. Zrobiłam kilka tostów więcej i podałam je bratu. Po zjedzeniu ułożyłam talerze w zmywarce, a następnie poszłam do siebie. Podeszłam do szafy i zastanawiałam się co założyć. Wyszło na to, że wzięłam pierwszy lepszy T-shirt i jeansy, a na to fioletową, rozpinaną bluzę. Włosy zostawiłam rozpuszczone. Miałam jeszcze trochę czasu przed wyjściem do szkoły, więc wzięłam do ręki gitarę i zaczęłam grac ulubione chwyty, które po chwili zamieniły się w "piosenkę".  Gitara jest dla mnie lekiem na wszystko. Kiedy gram, czuję się jakbym była w innym świecie...Grając straciłam poczucie czasu. Spojrzałam na zegarek-7.30. "O kurczę! Zaraz się spóźnię!"- pomyślałam. Wzięłam plecak z podłogi i szybko pobiegłam na dół. Migiem założyłam buty i chwilę później byłam już na rogu, gdzie czekał na mnie George.
-No ile można czekać?- zaśmiał się Lokowaty.
-Oj no nie moja wina, no! To muzyka mnie tak wciągnęła!- zaczęłam się śmiać jak głupia,a  ten idiota za mną.
-Dobra, lepiej chodźmy do szkoły. Nie chce się znowu przez Ciebie spóźnić.
-O przepraszam! Czy ty kiedykolwiek się przeze mnie spóźniłeś?!
-Jeszcze nie.- na jego twarzy pojawił się tzw. "poker face".
-Palant!- zaśmiałam się i lekko walnęłam go w ramię.
Naszą pierwszą lekcją była matematyka. Kto to wymyślił, żeby o 8 rano mieć matmę?! Aaa... już wiem! Pewnie ten , kto nas jej uczy, czyli pan dyrektor Angaroo. Taki już żywot ucznia. Tak naprawdę nie ma żadnych praw, ale za to pełno obowiązków. 4 kolejne lekcje minęły w mgnieniu oka. Następna była historia. Pan Narrow wymyślił sobie jakieś głupie projekty. Ja byłam w parze z Georgem. Wylosowaliśmy temat "Architektura starożytnej Grecji". Uwielbiam starożytną Grecję, ale jakoś nie chce mi się robić tego projektu na następny tydzień. Po historii mogliśmy już iść do domu.  Szliśmy razem z Georgem powolnym krokiem w stronę domów.
-Wkurzył mnie Narrow.- starałam się przerwać niezręczną ciszę, która powstała w kilka sekund po opuszczeniu terenu szkoły.- Nie mam nic lepszego do roboty, tylko robić jakieś bezużyteczne coś!
-Ej, ej, ej! Nie denerwuj się tak. Damy radę!- próbował pocieszyć mnie Loczek.
-Tylko kiedy my to zrobimy? Ja nie mam zamiaru marnować na to całego weekendu, a następny tydzień mam już zawalony.
-A dzisiaj?
-Dzisiaj wieczorem leci powtórka "The X-Factor" z One Direction, a ja chciałam to obejrzeć, więc tez niezbyt.
-Ty lubisz One Direction?- Chłopak zatrzymał się ze zdziwienia.
-Tak. Są super!
George zaczął o czymś intensywnie myśleć i się uśmiechać.
-Dzisiaj przychodzisz do mnie i koniec!- krzyknął poprzez śmiech.
-Nie krzycz na mnie! A poza tym, co się tak  śmiejesz?
-Aaa, nic takiego.- wyglądał jakby zobaczył właśnie jakąś nagą anielicę.
-Dobra. Jak nie chcesz to nie mów.- zrobiłam minę smutnego pieska.
-Daj spokój. Dowiesz się jak przyjdziesz wieczorem.- Powiedział i mrugnął do mnie tym swoim czekoladowym oczkiem.
-Co to miały być?- obróciłam się do niego twarzą i położyłam rękę na biodrze, robiąc przy tym dziwną minę.
-No co? Nie wiem o co Ci chodzi.- patrzył przed siebie, jakby nie zwracając na mnie uwagi. W końcu buchnął śmiechem, a ja za nim.
- Jesteś pojebany wiesz?- rzuciłam poprzez dziki śmiech.
-Taaak, ale właśnie za to mnie lubisz.
-Tiaaa.... To o której mam być?
-Bądź o 17.
-Ok.
Przez resztę drogi jak zwykle śmialiśmy się , rozmawialiśmy i wydurnialiśmy się tak, że przechodzący ludzie patrzyli na nas, jakbyśmy uciekli z psychiatryka. Gdy znaleźliśmy się pod domem Georga, pożegnaliśmy się i każdy udał się w swoja stronę. Do mojego domu miałam jeszcze jakieś 3 minuty drogi. Przez cały ten czas rozmyślałam o co mogło chodzić Georgowi. Dlaczego aż tak zależało mu na tym , żebym dzisiaj do niego przyszła? Wydawało mi się to wszystko bardzo podejrzane, ale powinnam raczej myśleć o projekcie, a nie głupotkach. Gdy przekroczyłam próg domu, mojego nosa dosięgnął zapach pieczonego kurczaka. Podeszłam do stołu w kuchni. Leżały na nim nakrycia dla trzech osób, półmiski z ziemniakami i sałatkami, a na samym środku, na srebrnej tacy, leżał kurczak w złocistej panierce.
-Głodna?- dobiegł mnie głos Jane-gosposi.
-Strasznie.- odpowiedziałam łapiąc się za brzuch.
-Cóż. Możesz czekać w nieskończoność jak wróci twój brat i tata, albo po prostu zjeść ten obiad teraz.- zaśmiała się starsza pani. Jane ma około 50 lat, ale ma duszę nastolatki. Mieszkam tutaj niecały miesiąc, a zdążyłam nawiązać nić porozumienia z tą siwiejącą już kobietą. Chwilę pożartowałyśmy, a następnie usiadłam do stołu.
-Dziękuję Jane. To było pyszne!- powiedziałam po skończonym posiłku i natychmiast poszłam na górę. Na zegarze widniała godzina 16. Ok, mam jeszcze godzinę. Włączyłam komputer, by poszukać jakiś informacji na projekt. Oczywiście nie obeszło się bez sprawdzenia Facebooka i dłuższego posiedzenia na Twitterze. Napisałam kilka tweetów i nawet nie spostrzegłam, że zajęło mi to całe pół godziny! Wyłączyłam ten portal społecznościowy i zaczęłam szybko szukać jakichkolwiek stron z informacjami. Zapisałam je sobie na kartce. Była już 16.50. Wzięłam do kieszeni telefon oraz karteczkę i pobiegłam na dół. Założyłam moje ulubione granatowe trampki i przejrzałam się w lustrze.
-Wychodzę!- Krzyknęłam i nie czekając na odpowiedź, wyszłam z domu. Gdy tylko znalazłam się na dworze poczułam na twarzy, chłodny, wiosenny wiaterek. Ruszyłam przed siebie z uśmiechem na twarzy. Nie wiadomo dlaczego poczułam, że tego wieczoru stanie się coś niezwykłego, co zapamiętam do końca życia. W mojej głowie rozbrzmiewała piosenka "Torn", która była pierwszą piosenką, którą piątka wspaniałych chłopaków zaśpiewała razem. Znałam ją na pamięć, dlatego nawet bez słuchawek w uszach słyszałam dokładnie każdy dźwięk wydawany przez chłopców. Gdy dotarłam do celu, zapukałam do drzwi.
-O, już jesteś!-Przywitał mnie uśmiechnięty od ucha do ucha George. - Czekaliśmy na Ciebie.
-Czekaliście?- Zapytałam zdziwiona.
-Znaczy ja czekałem...- Chłopak się trochę zmieszał.- Proszę, wejdź.
_________________________________
Pierwszy rozdzialik! ^^ Trochę zajęło mi napisanie go, ale w końcu jest :D. Mam nadzieję, że wam się spodoba :3 Liczę na komentarze ;)
Love! :**
Ze specjalną dedykacją dla Jusi :*** ^^

sobota, 12 stycznia 2013

Prolog

 Dalej nie mogę uwierzyć w to co się stało... Moja najukochańsza mamusia... ODESZŁA. Wiedziałam, że to nastąpi, ale nie tak wcześnie. Głupia... JA! Dlaczego musiałam akurat wtedy wyjść?! Może, gdybym została i nie poszła po te cholerne jabłka, może wtedy dalej mieszkałabym z mamą w naszym niewielkim, a jakże przytulnym domku... Ale czasu nie można cofnąć... Trzeba żyć z tym wszystkim. Jedno wiem na pewno- teraz wszystko się zmieni... Nowa szkoła, nowi znajomi, nowy dom, nowe miasto... NOWE ŻYCIE.


Pierwszego dnia pojechałam do szkoły razem z Jacksonem. Oczywiście musiałam tak wyjść z samochodu, żeby nikt mnie nie zobaczył. Kochany i opiekuńczy braciszek -.-. Po długich poszukiwaniach w końcu dotarłam do sekretariatu. Jeju! Jaka ta szkoła jest wielka! Jakby nie można było dać jakiś strzałek czy czegoś, żeby osoby takie jak ja mogły bez problemu trafić do celu.

-Hej! Mogę się dosiąść? -usłyszałam łagodny męski głos, gdy siedziałam sama w ławce przed lekcją. Podniosłam głowę, a moim oczom ukazał się przystojny chłopak.
-Tttak, jasne.- nie wiadomo dlaczego zaczęłam się trochę jąkać.
-Jestem George.- usiadł obok mnie i wyciągnął rękę w moją stronę.
-Amber.- podałam mu dłoń.
-Jesteś tutaj nowa?- zapytał.
-Tak. Niedawno się tutaj przeprowadziłam.
-Ciężko jest być nową osobą w szkole. Wiem coś o tym. Kilka razy musiałem zmieniać szkołę, ze względu na mojego brata. Jak być chciała,na przerwie mogę oprowadzić cię po szkole. Oczywiście jeśli nie miałabyś nic przeciwko...
-Pewnie. Byłoby super.- uśmiechnęłam się, a on odwzajemnił mój uśmiech. Wtedy zobaczyłam jego cudne oczy koloru czekolady i słodkie dołeczki w policzkach. Przez całą lekcję George opowiadał mi co nieco o szkole, uczniach, nauczycielach. Był bardzo przyjacielski. Nie miał żadnych oporów, żeby rozmawiać z kompletnie nieznaną dziewczyną. Chciałabym tak umieć... Ja mam zazwyczaj trudności w jakichkolwiek kontaktach z ludźmi, czasami nawet kiedy ich znam. Ale jakimś dziwnym trafem akurat z nim nie miałam takich problemów.
Dzwonek.
-Gotowa na zwiedzanie?- zaśmiał się chłopak.
-Gotowa jak nigdy.
Śmiejąc się i rozmawiając obeszliśmy całą szkołę. Inni uczniowie patrzyli się na nas jak na idiotów, ale co tam. Nas jakoś w ogóle to nie obchodziło. To był początek prawdziwej przyjaźni na lata...

_______________________________

No i proszę! Mamy prolog :) Dodałabym go wcześniej, ale nie miałam kompletnie czasu :/. Teraz zaczynam ferie, więc może uda mi się coś w tym czasie wrzucić, ale nie obiecuję ;)